Fisher King po polsku

Czasami tak bywa, uznajemy z góry, że zasłyszana historia żadną miarą nie mogła by się wydarzyć naprawdę. Wrzucamy taką opowieść do jednego worka razem z historyjkami o Ufo i Yeti. Dopiero potem nagłe zdarzenie, którego fragment przypomina wcześniej słyszaną opowieść zmusza nas do zastanowienia się, czy to co słyszeliśmy nie może być prawdziwe.

Zdarzyło mi się to akurat całkiem niedawno. Oto autentyczna historia, którą usłyszałem od osoby, za której prawdomówność ręczę. Przydarzyła się jej i w znacznej części pokrywa się z czymś co słyszałem wcześniej.

Znajomej skradziono portfel kiedy jechała pociągiem. Jak zwykle w takich przypadkach strata pieniędzy to był najmniejszy problem. Najmocniej bolała konieczność wyrabiania sobie od początku całego szeregu dokumentów. Perspektywa spędzenia wielu upojnych chwil w korytarzach urzędów sprawiła, że domownicy starali się schodzić jej z drogi. Kobieta akurat wieszała pranie i w myślach układała plan działania wędrówki po urzędach aby wyrobić sobie wszystkie dokumenty od nowa. W tej sytuacji dzwonek do furtki nie poprawił jej nastroju. Jeszcze mniej ucieszyła się widząc kto dzwoni. Chciała go zignorować i udać, że nikogo nie ma w domu. Niestety gość miał najwyraźniej czas i nie miał zamiaru dać za wygraną.

Kipiąc złością podeszła do furtki z zamiarem objechania stojącego przy niej włóczęgi. Już z odległości 5 kroków wyczuła, że higiena nie była najmocniejszą stroną gościa. Dziurawa i brudna czapka, takiż płaszcz oraz spodnie. Buciska wielkie i zdeformowane, takie same okulary na nosie. Do tego nieodłączny zestaw dwóch dziadowskich toreb. Włosy siwe i skotłowane, podobnie broda. Obraz nędzy i rozpaczy. Dziad pozdrowił ją i z uroczym uśmiechem stwierdził, że coś dla niej ma. Sięgnął za pazuchę i wyciągnął zadziwiająco czystą jak na takiego oberwańca chustkę z której wysupłał jej portfel. Oniemiała ze szczęścia odruchowo zaprosiła dziwnego gościa do środka. Po przejrzeniu portfela okazało się, że są wszystkie dokumenty. Zniknęły tylko pieniądze. Ostał się jedynie zaskórniak w kieszonce dowodu. Zdziwiona, że dziad nie przywłaszczył go sobie gdy sprawdzał jej adres, kobieta na siłę wcisnęła go mu jako znaleźne. Dziad wzbraniał się i poprosił o coś do jedzenia. Uszczęśliwiona kobieta nie bacząc na stan gościa zaprosiła go na obiad. Usadowiła w kuchni na stołku i krzątała się przy przygotowaniu posiłku. Jednocześnie słuchała co ma do powiedzenia gość. A mówił ciekawie i zajmująco, w sposób zupełnie nie pasujący do jego wyglądu.

Zaaferowana ledwie zauważyła pojawienie się najmłodszego dziecka, które właśnie wstało, oraz kota. Gdy odwróciła się chwilkę potem, zdziwiona stwierdziła, że na jednym kolanie przybysza przysiadł rozanielony kot a na drugim najmłodsza latorośl już prezentowała mu swoje ulubione zabawki. Szkoda, że ojciec tego nie dożył pomyślała patrząc na ten obrazek. Dziecko, jak to dziecko, bez ogródek zapytało dziadka dlaczego brzydko pachnie. Zagadnięty w tak bezpośredni sposób kloszard zgodził się poddać kąpieli. Na szczęście w piwnicy domu poza letnią kuchnią była pralnia z prysznicem i nie było z tym problemu. Znajoma spakowała rzeczy dziadka i przyniosła mu ubrania które pozostały jej po ojcu.

Odszorowany i ubrany w czyste ubranko lump nagle nabrał szacownego wyglądu nestora. Siwe włosy, broda jak u jakiegoś mikołaja. Znajoma spoglądała z pewną zazdrością na kota i najmłodsze dziecko, które całkiem go zaanektowały. Podobnie zareagowały starsze dzieci po powrocie ze szkoły. Dziadek wspaniale i naturalnie wtopił się w pejzaż domowy, zupełnie jakby był tu od zawsze. Tylko Mąż jeszcze chwilę po powrocie z pracy przyglądał się nieufnie przybyszowi. Ale i on po jakimś czasie uległ urokowi atmosfery popołudnia z uroczym staruszkiem. Zjedli obiad, po którym dziadek bawił się z wnukami w ogrodzie. Późnym popołudniem zrobili jeszcze grilla. I dopiero potem dziadek cichutko pożegnał się ze starszymi i korzystając z chwili nieuwagi dziatwy oddalił się dyskretnie do swoich spraw.

Znajoma patrzyła na oddalające się plecy starego człowieka z poczuciem, że czegoś nie zrobiła i o czymś zapomniała. Chyba najlepiej ujmuje to najmłodszy domownik, który ciągle pyta kiedy dziadek przyjedzie znowu. Niestety był to jedyny dziadek dostępny dla ich dzieci. Obaj prawdziwi już nie żyją. Znajoma bardzo żałuje, że, była to jednorazowa wizyta. Od tej pory bardzo uważnie przygląda się mijanym bezdomnym. Ciągle nie traci nadziei na ponowne spotkanie.

Wiem, wiem… no obiecuję, że druga część będzie bardziej związana z profilem.

GD Star Rating
loading...
Fisher King po polsku, 5.0 out of 5 based on 1 rating
Ten wpis został opublikowany w kategorii o życiu, ogólne, siła stereotypu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Fisher King po polsku

Dodaj komentarz