Bo mam, a ona nie ma, a dziecko ma mieć…

Żyję z dala od kraju i coraz trudniej mi zrozumieć tok myślenia, który w mojej ojczyźnie zdaje się nadal dominować. Ostatnio odbyłem rozmowę z krajem. Rozmówca twierdził, że skoro mieszkam zagranicą, pracuję i zarabiam, to powinienem więcej płacić matce mojego dziecka ponieważ mam i już. Ona wtedy na pewno uchyli mi nieba i pozwoli, bym wychowywał własne dziecko. Powinienem płacić więcej, ponieważ mam i jej się należy bo, ona ma dziecko. Chciałbym tylko przypomnieć, że matka dziecka sama uciekła z raju do innego raju, doprowadzając mnie do bankructwa. Nie miałem, za co kupić jedzenia, wszędzie chodziłem piechotą, bo nie było mnie stać na bilet. Bo matka dziecka przyczyniła się również do tego, że straciłem pracę.

Wracając do tematu. Więc skoro mam, to należy płacić więcej, ponieważ mam albo mieć mogę. Oczywiście nie jest ważne, że wiszą na mnie długi, które wskutek postępowania matki dziecka muszę spłacić, ale przecież mam. Nieważne, że matka dziecka nie pracuje, ponieważ jej kariera zawodowa zakończyła się porażką, a przecież z raju się wyniosła właśnie żeby zrobić karierę. Ale przecież ja mam, i mieć mogę, więc płacić trzeba więcej. Nieważne, że matkę dziecka przyzwyczaja się w ten sposób do nieodpowiedzialnych zachowań, szantażu emocjonalnego, bo ona ma dziecko. Ale przecież ja mam, i mogę mieć, a może mogę mieć więcej. Nieważne, że dziecku pokazuje się, że można być pasożytem, można nie pracować, a mieć. Przecież inni mają, więc dlaczego nie mieć? Nieważne, że matka dziecka nie przyczyniła się do tego, abym ja coś miał. Ważne, żeby ona miała, o przepraszam, żeby dziecko miało. No bo przecież ona wyda na dziecko, a nie na siebie, bo przecież wiadomo, że matki wydają wszystko na dzieci, a na siebie nic. Ważne, że mam, albo mieć mogę, albo mieć powinienem. Przecież jak więcej jej dam, to ona się zlituje, i pozwoli mi raz w roku pooglądać przez godzinę własne dziecko, jak małpkę w ZOO. Przecież ja mam, albo mieć mogę. Nieważne, że matka dziecka sama wybrała sobie los bezrobotnej, siedzącej w domu, uzależnionej od wszystkich i wszystkiego, samotnej matki i wciągnęła w to własne dziecko. Przecież zrobiła to dla szczęścia własnego dziecka. Ponieważ jednak mam, więc płacić winienem więcej, albo mieć mogę. Nieważne, że mam jedną parę butów i jedną kurtkę, ale niezwłocznie powinienem oddać co mam dla dziecka, ponieważ ono nie ma. Nieważne przecież, że matka dziecka odprowadziła do tego, że ono nie ma wiele. Przecież jej nikt nie zabrania zaangażować się w pracę w taki sposób, aby dziecko jednak miało. Ona jest jednak matką dziecka, więc nic nie musi, a ja mam, albo mieć mogę. Bo to dobra matka jest! AMEN.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii być ojcem, relacje między rodzicami, być matką, mężczyźni i kobiety, alimenty, siła stereotypu, o życiu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

61 Responses to Bo mam, a ona nie ma, a dziecko ma mieć…

Dodaj komentarz