Mam mętlik w głowie. Nie pisałem już bardzo długo. Miałem kilka posiedzeń w sądzie, trochę pism do napisania, trochę problemów z pojazdem i remont w domu. Ale to w dużej mierze tylko preteksty. Napisałbym wielokrotnie, gdybym nie miał problemu. A mój problem jest prosty do opisania, ale trudny do rozwiązania. Od dłuższego czasu – znacznie dłużej, niż żyje ten blog – obserwuję taką zależność: jeżeli nieopatrznie dopuszczę, aby do _PM_ dotarła informacja o tym, co nasze wspólne dzieci lubią u mnie robić, z czym się dobrze czują, jak chętnie spędzają czas, to nagle temat umiera.
Oczywiście życie jest bogatsze niż nasza wyobraźnia i zdarza się, że doszukujemy się spisków i podstępnych działań tam, gdzie jest wyłącznie zbieg okoliczności. Ale jednak jakaś zależność tutaj daje się odkryć. Kiedy napisałem kiedyś w piśmie procesowym, że dzieci lubią _DK_ i że chętnie z nią spędzają czas, zaraz się okazało, że już nie. I za chwilę gdzieś usłyszałem przypadkiem od któregoś dziecka, że przecież _DK_ to nie ich krewna i nie muszą z nią nic robić.
Jak gdzieś napisałem, że dzieci lubią swojego najmłodszego brata (_KS_) i chętnie się nim opiekują, za chwilę się w pismach drugiej strony pojawiły zarzuty, że dzieci są zmuszane do opieki nad dzieckiem ojca. I wygląda to na prawidłowość. Jak się zdradzę, że coś nam dobrze wychodzi z dziećmi, zaraz albo przestaje wychodzić, albo się okazuje, że z drugiej strony idzie wielki wysiłek, żeby to samo wychodziło lepiej z _PM_, z _MPM_ albo z kimś z tamtej strony rodziny.
Oczywiście trochę to zabawnie wygląda, ale kiedy w ten sposób powstałe zarzuty i projekcje zaczynają się pojawiać w opiniach, wywiadach środowiskowych, zeznaniach świadków znających sytuację tylko z relacji itp. itd… robi się groźnie. Każdy przyczółek bliskości z ojcem lub z jego najbliższymi musi zostać zniszczony. Każda nić sympatii musi być zerwana zanim okrzepnie i stanie się stałym elementem życia.
Jak zatem pisać o naszym życiu, skoro wszystko natychmiast jest wykorzystywane przeciwko dzieciom? I ze wszystkiego trzeba rezygnować?
No to napiszę o najnowszym wytworze żelaznej logiki i otwartego podejścia do świata _KS_. Dostał zabawkę – wiertarko-wkrętarkę z kilkoma śrubami do wkręcania w specjalne otwory, z młotkiem i gwoździami podobnie spreparowanymi. Już po pierwszym użyciu maszyna dostała nazwę rozszerzoną. Bo przecież jak się śruby wkręca, to czasem trzeba je odkręcić również. Wiertarko-wkrętarka i odkrętarka to znacznie pełniejsza nazwa i _KS_ pilnuje, żeby każdy jej używał w pełnym brzmieniu. Logiczne? Czyż dzieci nie mają bardziej logicznego podejścia do życia od nas, skażonych konformizmem i przyzwyczajeniami?
loading...
6 Responses to Wiertarko-wkrętarka i odkrętarka