Poniekąd w sensie dosłownym to proces nieuchronny i pożądany. Większość ojców pragnie mieć szansę bawić wnuki i cieszyć się ich bezinteresowną miłością.
Jednak w sensie metaforycznym … nie chciałbym, aby ojcostwo stawało się dziadostwem. Wolałbym, aby nie dziadziało, innymi słowy. To się często dzieje, u mnie też tak się stało. Zbyt osobiste to, aby objaśniać… Nie to jest najważniejsze.
Co zrobić, aby tak nie było?
Rodzic zwykle darzy swoje dziecko miłością. Warto się tej relacji przyjrzeć, czyli wejrzeć w siebie.
Czy znajduję w interakcji z dzieckiem autentyczną radość, przyjemność, spełnienie?
A może jest tak, że w dziecku kocham przede wszystkim… siebie? Miniaturkę mnie, którą mogę potraktować jak masę plastyczną? Może osiągnie te wszystkie rzeczy, które dla mnie okazały się zbyt trudne? Może zaszczepię moje ambicje i będę pękać z dumy, gdy okaże się skuteczniejsze niż ja?
Mam wrażenie, że tylko pierwsza postawa rokuje nadzieje na trwały sukces. Co się okaże sukcesem? Każdy ma swoją miarkę, i dobrze. Mnie uszczęśliwi, gdy znajdę się w biddulphowskich 10%. Może pamiętają Państwo z jednego z wiekowych wpisów – Iść, ciągle iść, w stronę… Ojca – pytanie australijskiego wykładowcy do dorosłych facetów: „Jak układają się Twoje obecne relacje z ojcem?”. Rozkład odpowiedzi niezależnie od zakątka świata był taki sam: 60% poprawnie zdawkowo, 30% brak kontaktu. 10% żywy błysk oka i uśmiech szczęścia.
Jako że jestem zdania, że wiele spraw można w życiu przepracować i nie należy tracić nadziei, wszak ona umiera ostatnia, jestem bardzo czujny w wyłapywaniu sygnałów tej drugiej postawy we mnie samym. Chyba nie jest to trudne. Uważam, że warto uruchomić w sobie sygnał alarmowy, gdy:
- zamiast zrozumieć i przytulić w smutku, natychmiast udzielamy rad;
- zamiast wysłuchać, wygłaszamy autorytatywne sądy;
- zamiast wspierać, oceniamy;
- zamiast się cieszyć drobnymi radościami dziecka, szukamy dziury w całym;
- zamiast pogratulować drugiego miejsca, marszczymy brwi „Bo nie pierwsze”;
- w razie sprzeciwu narzucamy swoje zdanie prawem silniejszego;
- zamiast mieć czas, nie mamy go;
- zamiast inspirować, wymagamy;
- zamiast wykazać stanowczość, obrażamy się;
- zamiast pójść na spacer, wybieramy kino;
- zamiast razem poczytać, kupujemy grę…
Wiele tych „zamiast” jeszcze można dodać. Ale już chyba można wyczuć, o co chodzi.
I nie ma dla spójności tych zasad znaczenia, czy dziecko jest małe, duże, prawie czy całkowicie dorosłe.
Myślę, że nie będzie dużym uproszczeniem, jeśli powiem, że związek z dzieckiem i metody pracy nad nim nie odbiegają daleko od związku uczuciowego z partnerką. Chyba i tu, i tu można jako pewien model wskazać rymowankę, która powstała z inspiracji Konrada. (Źródłem cytatu jest komentarz pod wpisem Mateusza Partnerstwo? Szacunek? Człowieczeństwo…)
Ja jestem tylko mną, a Ty jesteś Tobą;
Miło, że spletliśmy nasze losy z sobą.
Nie zapomnij jednak, gdy mówisz „Kochanie”,
że to nie zabawa w zachcianek spełnianie!
Zamiast się poświęcać, zadbaj też o siebie;
ja zrobię to samo – będzie nam jak w niebie!
Z DOBREJ WOLI dbajmy o szczęście drugiego,
Więcej nie potrzeba dla związku trwałego.
loading...
5 Responses to Żeby ojcostwo nie przeszło w dziadostwo