Na początku była miłość. Tak się zaczyna praktycznie każda opowieść o rozstaniu. Potem przychodzi wspólne życie, blaski i cienie codzienności, rodzą się dzieci, przychodzą kryzysy… Jak to się dzieje, że są pary, które z tego wychodzą mocniejsze, a inne tylko z tego wychodzą?
Oczywiście, gdyby było jedno proste wytłumaczenie, nie byłoby się nad czym zastanawiać. Ale ja mam taką teorię, która może chyba tłumaczyć część przypadków. Najlepiej opisuje ją cytat z Wyspiańskiego „Ino oni nie chcą chcieć”. Praca nad budowaniem związku to od pierwszego dnia ciężka harówka. Jak każda ciężka praca może dawać satysfakcję, jeżeli widać efekty. Ale… nie każdy lubi ciężką pracę a satysfakcja jest potrzebna każdemu.
Kiedyś w serii pytań do radia Erewań było i takie:
Co by było, gdyby na Saharze wprowadzić komunizm? Przez wiele lat nic, a potem… zabrakłoby piasku.
Dlaczego o tym piszę? Bo na tym świecie nie istnieje perpetuum mobile. Do każdego układu trzeba wkładać, żeby móc wyjmować. Jeżeli się wyłącznie wyjmuje, to już podstawowe zasady ekonomii mówią, że zasoby muszą się skończyć. Określa się to mianem gospodarki rabunkowej. Jeżeli co najmniej jedna ze stron w związku prowadzi taką gospodarkę, to taki związek wcześniej czy później musi się skończyć porażką.
A po czym rozpoznać gospodarkę rabunkowa? Jeżeli ktoś więcej mówi o tym, czego oczekuje, co chce dostać, co mu się należy, na co zasługuje, a zapomina o tym, co on mógłby lub powinien dać od siebie, to jest to klasyczny przykład komunistycznego podejścia do życia. Każdemu według potrzeb! A co się robi, kiedy na Saharze zaczyna brakować piasku? Szukamy kolejnej pustyni. Gobi? Kara-Kum? Kalahari? Szukanie satysfakcji życiowej poza związkiem to najszybszy sposób na jego rozbicie. I nie jest żadnym pocieszeniem, że nowe związki, powstałe w celu zaspokojenia potrzeby natychmiastowego spełnienia, najczęściej padają w gruzach szybciej, niż poprzednie…
loading...