Oj, dzieje się na naszym blogu, dzieje… Komentarze się sypią, nieraz dyskusja jest dość zaciekła… Jedni się zacietrzewiają bardziej , drudzy trochę mniej, ale emocje iskrzą we wszystkie strony. A o co właściwie chodzi? Przecież nie o udowodnienie, kto jest lepszy w dyskusji…
Moi drodzy, to wszystko w słusznej sprawie. Pamiętajmy, że zawsze są dwie strony medalu. Zawsze. I tak jak mamy z jednej strony sfrustrowane, samotne kobiety, pałające li i jedynie żądzą zemsty na ojcu swego dziecka, tak zagorzałe w swej walce, że świata poza nią nie widzą, tak i mamy dojrzałe emocjonalnie, wspaniałe matki, które pomimo animozji z byłym partnerem potrafią dostrzec dobro dziecka, czyli to, o co właściwie chodzi.
Z jednej strony mamy tatusiów, którzy są wyłącznie dawcami materiału genetycznego, dla których dziecko to tylko niepotrzebny balast; tak i mamy wspaniałych ojców, którzy chcą brać czynny udział w wychowaniu i kształtowaniu osobowości swojego potomka. I ci są najbardziej skrzywdzeni przez system. No bo jak? Zacietrzewione matki – im taki system pasuje. Mądre matki- pomimo systemu nie utrudniają specjalnie dobrym ojcom. A ci dobrzy ojcowie mają najgorzej, zwłaszcza jak im przyszło walczyć z zołzą… I to ich właśnie powinniśmy wspierać najbardziej.
Mój przypadek jest inny, ja walczyłam z tumiwisizmem tatusia. Już nie walczę, kiedyś być może sam zrozumie co stracił. Albo i nie. Ale jak dopuszcza się mnie do głosu, nie będę siedzieć cicho!
loading...
13 Responses to Dwie strony medalu