Brednie z pamiętnika sędziego orzecznika – primum non facere

Temida, gdyby faktycznie istniała, mogłaby się przekręcać w grobie, a starożytni Rzymianie chyba musieliby nauczyć się od kultur wschodu popełniać rytualne samobójstwa na widok degeneracji polskiego systemu sądownictwa. U lekarzy zasadą naczelną jest „nie szkodzić”, w środowiskach prawniczych adekwatne byłoby primum non facere. Dzisiaj będzie w innej tonacji…

Dorobek prawniczo-filozoficznej kultury zachodu potoczył się po zakrwawionym chodniku przed odrapanym budynkiem z bezręką Temidą, stojącego w centrum dużego miasta. Nieziemski fetor gnijącej moralności unosił się przez niedomykające się okna gmachu, którego brak świetności nadrabiać miała monumentalna sylwetka. Na końcu krwawej plamy na chodniku rysowała się ciemniejsza plama, czegoś co było chyba kiedyś ludzką twarzą, a teraz wyplute przez otwór wyjściowy w dolnej części budynku, do złudzenia imitujący niezbędną żywej istocie część ciała, przypominało raczej karmę dla kotów najpodlejszego gatunku. Dwóch mundurowych zatrzymało się nad plamą z ironią: Ty patrz, Czesiek, się obywatelowi sprawiedliwości zachciało — nie starał się ukryć ironii w głosie ten wyższy. Grubszy zawtórował — Panie, na chodniku się nie leży, dokumenty proszę i mandat będzie.

Ciemna plama na chodniku nie reagowała na polecenia stróżów pożal się Boże porządku.

Prose pana, prose pana — wyrosła jak spod ziemi mała dziewczynka zaczęła ciągnąć za rękę niższego z patrolujących — niech panowie zadzwonią po karetkę, tata ma zawał, sybko. — Jak na 5-latkę zadziwiająca przytomność umysłu. — Ja znam numer 997 albo na 112 niech panowie zadzwonią — nie odpuszczała. Ciekawe czy wiedziała o sobie to, czego po godzinie wizyty w gabinecie psychologa dowiedział się o niej własny ojciec.  Upalny dzień szybko zwabił przechodniów, wśród których pokaźną rzeszę stanowili posiadacze czarnych powłóczystych strojów wykończonych pod szyją różnymi kolorami.  Była tam pani prokurator, która umorzyła 3 krotnie dochodzenie przeciwko świadkom składającym fałszywe zeznania, oraz 2 razy przeciw sędziemu, który przekroczył swoje uprawnienia, był pan sędzia, który nigdy nie czyta akt i nie dzieli dzieci pomiędzy rodziców, ale nie został długo, bo miał już umówiony samolot na urlop dla podratowania zdrowia, było kilku pełnomocników, którzy zostawili swoje wizytówki aby pomóc, ale żaden nie znał prawa, a zresztą nawet jakby znał to przecież nikt go tu nie stosuje, odkąd ręka Temidy z mieczem odpadła z braku konserwacji wnętrza raniąc śmiertelnie potencjalnego wnioskodawcę.

Biedne dziecko nie patrz na to — złapała znienacka głowę małej dziewczynki pani biegła, która stwierdziła u małej Kasi opóźnienia rozwojowe — przecież to bandyta, alkoholik i przestępca.

Żaden przestępca, odezwał się stary żul siedzący naprzeciwko, codziennie chodził do pracy, tyrał jak wół na te, jak im tam – elementy, czy elimety.

Wtedy z powagi gmachu wyszedł Prezes. Co tu tak śmierdzi? — zapytał wyraźnie zgorszony, choć nie wiadomo, czy zbiegowiskiem czy fetorem. — To pewnie ten tu — stróże prawa nadal nie umieli się poprawnie wysłowić co do stanu bezkształtnej plamy na chodniku.

Dziewczynka wyrwała się pseudobiegłej i podbiegła do leżącego na chodniku. — Tato, tato obudź się, plose, kocham cię — mówiła dużo, ale nikt jej nie słuchał przecież, wszyscy dookoła wiedzieli lepiej, że ma opóźnienia w rozwoju, przed chwilą o tym rozstrzygnęli…

Rozstrzygnęli też o tym, że dziecko jest za małe i o tym, że 4 godziny w miesiącu to naprawdę wystarczająco, aby być ojcem, rozstrzygnęli nawet o tym, że jest niemową, bo tak napisała biegła. Pewnie dlatego nikt nie słyszał jak krzyczała…

Helikopter nagle i zupełnie nie na miejscu pojawił się w przestrzeni powietrznej centrum miasta, garnitury, czarne okulary — Chyba ktoś z Warszawy — mruczał poruszony, ale wciąż pewny siebie tłumek. — Och, dzień dobry Panie Rzeczniku i Pani też tutaj Pani Rzecznik — odezwał się na powitanie Prezes — Państwo wybaczą ten nieład, wypadek losowy, a służby jak zawsze zaspały. Panowie w mundurach już zabezpieczyli miejsce zdarzenia — ciągnął nieprzerwanie Prezes, a zza jego pleców ciągnęło się równie nieprzerwanie jego przywiązanie do swojego fotela. Goście z Warszawy popatrzyli po sobie. No tak, widać, że Pan Prezes nad wszystkim czuwa, zgodnie z procedurą, wszystko jest w porządku, osiągnęliśmy tu standardy europejskie…

Kilka lat później…

Drogi Panie Prezydencie RP, przesyłam w załączeniu wniosek zgodny z Rozporządzeniem Pana Prezydenta w którym zrzekam się obywatelstwa Rzeczpospolitej Polskiej.

Wstyd mi, że zabiliście mi tatę.

GD Star Rating
loading...
Brednie z pamiętnika sędziego orzecznika – primum non facere, 4.6 out of 5 based on 10 ratings
Ten wpis został opublikowany w kategorii sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu, ojcowie i dzieci, o życiu, prawnicy, prawo i praktyka, system wartości. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 Responses to Brednie z pamiętnika sędziego orzecznika – primum non facere

Dodaj komentarz