Ludzkie szachy chińskie

Niedługo po orzeczeniu ostatecznym rozwodu znalazłem w internecie ogłoszenie. Poszukiwano chętnych do wystąpienia w partii ludzkich szachów chińskich, która miała być rozegrana w sierpniu 2009 na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Wszyscy mieli być odpowiednio ubrani, a na koniec dostać pamiątkowe upominki. Rozważałem, czy się nie zgłosić. Trochę się bałem, bo to chyba były nieco inne szachy, niż nasze, europejskie. Szukano 30 osób, a w naszych są w sumie 32 figury i pionki w dwóch kolorach. No a jak nie nasza gra, to pewnie i inne reguły, inaczej się figury ruszają…

Ale z drugiej strony… przecież mam duże doświadczenie. Od lat byłem przestawiany z pola na pole pod dyktando rozgrywającej. A reguły… przypomniała mi się „Ballada o szachiście” Wojciecha Młynarskiego. Szczególnie jej przedostatnia zwrotka:

Na protesty me nieczuły,
rzekł: “Zmieniamy gry reguły,
bo nie wytrzymują one życia prób,
od tej pory nie ma skuchy –
na twój ruch – trzy moje ruchy
i za każdy zbity pionek bierzesz w dziób!”

Czyli może reguły nie mają znaczenia, może i tak się trzeba będzie dostosować? Do tej pory się dostosowywałem, może i teraz się uda… Cóż, w końcu do ulicznej partii szachów się nie zgłosiłem. Ale ta partia, w której od dawna brałem udział, nadal jest rozgrywana. Oczywiście na szczególnych zasadach. I w sumie byłby to bardzo smutny wpis, gdyby nie ostatni wers ostatniej zwrotki ballady mojego ulubionego autora:

Na krzesełku się poprawił,
za plecami mi postawił
byków trzech, na widok których trzęsie febra,
trzy figurki naraz ruszył,
dziób mi puchnie, płoną uszy…
A najśmieszniejsze, że on chyba znowu przegra…

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii rozstanie, o życiu, relacje między rodzicami, opieka nad dziećmi, podzial majątku, historia, siła stereotypu, nowe życie, miłość rodziców. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 Responses to Ludzkie szachy chińskie

Dodaj komentarz