Tonący brzydko się chwyta

Kilka dni temu jeden z naszych czytelników-komentatorów zastanawiał się, czy nie warto przyjąć metod działania drugiej strony. Kłamać, podstawiać fałszywych świadków, manipulować i oszukiwać. Odpowiedziałem mu, że dla dziecka najlepiej, żeby ojciec pozostał w prawdzie. Że nie pomoże dziecku stosując nieczyste metody, a swoje kłopoty przydusi tylko na chwilę. Dzisiaj moje przekonania zostały wystawione na poważną próbę.

Dostałem kolejny pozew z sądu. Znowu _PM_ chce ograniczyć kontakty dzieci ze mną. Żeby ten wniosek uzasadnić buduje monstrualne konstrukcje. Gdyby przyjąć wszystko, co napisała, za prawdę, należałoby natychmiast dożywotnio oddzielić od społeczeństwa _DK_ , jej dzieci i mnie jako jednostki szkodliwe dla społeczeństwa.

Związek z rzeczywistością prezentowanych teorii i wizji jest raczej luźny. Ukradł, czy został okradziony… ważne, że był zamieszany w kradzież. A może raczej jak w dawnym monologu Jacka Fedorowicza, gdzie tłumaczył zachowanie delegacji rządowej w czasie pamiętnych sierpniowych negocjacji w Stoczni Gdańskiej. Co? Otworzyć okno? To wy chcecie władzy! Bo kto ma dostęp do powietrza, ten ma “wadzę”!

A może jak z tym biednym człowiekiem, który w czasie badania na skojarzenia za każdym razem odpowiadał, że obrazek kojarzy mu się z d..ą. A poproszony o wyjaśnienie dodał, że jemu wszystko się kojarzy z d..ą.

Strasznie kusi, żeby podjąć wyzwanie, zastosować te same metody. Przecież to takie proste. Każdy umie kłamać. A że do umiejętnego kłamania potrzebna jest jeszcze inteligencja – miałbym szanse, gdyż jak zarzucał mi jeden z naszych komentatorów inteligencja jest bodaj moją największą winą i wadą.

Po chwili pomyślałem jednak, że kłamstwo, manipulacja, oszustwo – to oznaki słabości. Że im więcej kłamstw, tym większe musi być poczucie braku racji i obawa przed porażką. Najbardziej brutalnie i bezwzględnie walczy ten, kto już wie, że przegrał. Ja nie muszę. Kiedy patrzę w oczy moich dzieci widzę, że nie przegrywam. Są przy mnie. One chcą mieć oboje rodziców. I ja chcę, żeby miały.

Nie chcę nikogo pokonywać. Walczę o to, żeby dzieci nie musiały się wstydzić, żeby nie musiały wybierać rodzica, żeby nie były stawiane w konflikcie lojalności. Dlatego nie muszę przegrać nawet, kiedy dzieci będą ze mną rzadziej. _PM_ chce pozbawić dzieci kontaktu z ojcem. Nawet, jeżeli w wymiarze czasowym się jej uda, nie musi wygrać. Bo dzieci mogą i tak zapamiętać swojego Tatę i wracać do niego przy każdej okazji.

Tonący brzydko się chwyta. Im brzydziej, tym widać bardziej tonie. Nie ustawiam się w opozycji do _PM_ – jej zwycięstwo nie jest moją porażką, a jej porażka moim zwycięstwem. Ale ona się chyba pogubiła. Szkoda. Nie chcę, żeby tonąc pociągnęła za sobą dzieci. Czy moja miłość może je uratować? Czy dam radę?

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii być ojcem, być matką, mężczyźni i kobiety, miłość dzieci, ojcowie i dzieci, miłość rodziców. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

27 Responses to Tonący brzydko się chwyta

Dodaj komentarz