Ludzie się spotykają. Zakochują. Zakładają rodzinę. Mają dzieci. Żyją razem. Czasem okazuje się, że żyją coraz bardziej osobno.
Zapada decyzja o rozstaniu. Rzadko jest ona wspólna, najczęściej jedna strona chce go bardziej od drugiej. Ta druga musi się pogodzić z całkowitą zmianą swojego życia, czasem wbrew swojej woli.
Nie lubimy zmian, bezpieczne wydaje nam się to, co znamy i mamy. Jednak ludzie się zmieniają i może się zdarzyć tak, że w pewnym momencie zaczynają oddalać się od siebie coraz bardziej. Czy trzeba utrzymywać związek za wszelką cenę? Czy mamy prawo się rozstać?
Rozwód nie jest przyjemnością. Nawet, jeżeli dwoje ludzi dokłada wszelkich starań, żeby rozstać się z klasą i naprawdę tego chce. Rozwód to amputacja. Utrata dotychczasowego życia. Nie ma już tej drugiej osoby, wspólnego języka, wspólnych codziennych czynności, wspólnych piosenek i ulubionych filmów. Nawet wtedy, gdy to my decydujemy o rozstaniu, zawsze jest to strata, z którą trzeba się pogodzić. I duża zmiana.
Życie po rozwodzie zawsze wygląda inaczej niż nasze wyobrażenia o nim. Zwykle znacznie gorzej. Gdy są dzieci, sprawy komplikują się jeszcze bardziej. Życie rodzinne i towarzyskie staje się polem minowym. W rodzinie wrze, znajomi nie wiedzą co robić – często nie chcą opowiadać się po jednej stronie, ale muszą, bo nie zostawiamy im wyboru.
Rozwód to bolesna operacja bez znieczulenia. Możemy się przygotować, możemy mieć jak najlepsze chęci, ale zawsze pozostaje jakaś niewiadoma. Nie wiemy, jak się zachowamy w określonych sytuacjach, jak się zachowa druga strona. Na wiele zdarzeń nie mamy żadnego wpływu. Czasem emocje biorą górę i robimy coś, czego po chwili żałujemy.
Na pytanie, czy warto się poddawać tej operacji każdy odpowiada sobie sam. I każdy ponosi konsekwencje swojej decyzji, nawet te, z których nie zdaje sobie sprawy wyrażając na nią zgodę lub nie.
Lubię film „Co się wydarzyło w Madison County”. Nie chcę streszczać fabuły, zachęcam do obejrzenia. Bohaterka (doskonała Meryl Streep) wybiera rodzinę i zostaje. Czy była to słuszna decyzja? Nie wiem. Za każdym razem, gdy oglądam ten film i widzę wracającego po czterodniowej nieobecności męża z dziećmi, który wyłącza jej muzykę, której słuchała i kompletnie ją ignoruje zawsze ogarniają mnie wątpliwości… Uderzająca jest rada matki dla dzieci, która pada w ostatnich słowach w filmie: „Do what you have to to be happy in this life. There is so much beauty. Go well, my children.” (w luźnym tłumaczeniu: „Róbcie, co musicie, żeby być szczęśliwymi w tym życiu. Jest tyle piękna… Niech wam się uda, moje dzieci”).
loading...