Po tym, jak to hasło wygrało wybory prezydenckie, mało kto będzie się chyba sprzeciwiał. Ale co to jest właściwie zgoda? Niespieranie się? Niedyskutowanie? Siedzenie cicho, kiedy coś się nie podoba? A może demonstrowanie podległości? Co można zrobić żeby utrzymać zgodę, a czego nie?
To pytania, przed którymi staje od czasu do czasu każdy z nas. Ale szczególnie często takie pytania rodzą sytuacje zawodowe i rodzinne. Bo jesteśmy w ścisłym związku i bliskiej zależności. Jeżeli nikt nie podnosi głosu, to znaczy że jest zgoda? A jeżeli nikt się w ogóle nie odzywa? Czy dziecko, które boi się odezwać do rodzica, to dziecko żyjące z nim w zgodzie i harmonii? Czy mąż, który przytakuje bezkrytycznie wszystkiemu, co powie żona, to równy partner w związku? Czy pracownik… oj nie, tutaj się nie zajmujemy sytuacjami zawodowymi.
Zgodzić trzeba się na jedno – na to, że będziemy otwarcie i uczciwie współpracować. Reszta zależy od charakteru i temperamentu stron. Ale czy ktokolwiek umie sobie wyobrazić prawdziwy związek, w którym przez lata nie było różnicy zdań? Rodzinę, w której dorastające dzieci nie postawiły się rodzicom, a rodzice nie chcieli zmusić do czegoś dzieci? To są chyba normalne i naturalne zdarzenia. Istotne jest, jak z tego wychodzimy. Czy chcemy ze sobą rozmawiać, czy wolimy się utwierdzać na przeciwnych pozycjach.
Są takie relacje, w których nie występują kłótnie. Czy to znaczy, że są w pełni zgodne? Że dobrali się jak dwie połówki jednego jabłka?
Są takie relacje, w których te same kłótnie toczą się latami. Jeden temat wystarcza, żeby w dowolnym momencie doprowadzić do ostrego zwarcia.
Są i takie relacje, gdzie co pewien czas pojawiają się spory, nawet ostre, które jednak prowadzą do wyjaśnienia nieporozumień i pogłębiają bliskość.
Czy są jakieś różnice między tymi modelami? W pierwszym i drugim nie rozwiązuje się problemów. W trzecim się je rozwiązuje i przechodzi na wyższy poziom relacji.
Tak się dzieje w rodzinach. A jak to wygląda po rozstaniu? Jeżeli strony miały dzieci, to zostaje zależność, chociaż przestaje istnieć związek. Bez związku trudniej się wyjaśnia nieporozumienia. Zwłaszcza, że do rozstania chyba znacznie rzadziej dochodzi w modelu, w którym strony umieją takie sytuacje rozwiązywać. Czyli mamy dwoje ludzi, którzy żyjąc razem nie umieli się porozumieć. I dlatego się rozstali. Czy będą umieli się porozumieć po rozstaniu? Dlaczego mieliby umieć? Jest jeden czynnik, który może to porozumienie ułatwić. Miłość do dzieci.
Pewnie trudno byłoby traktować to jako dowód naukowy, że skoro rodzic nie chce się porozumiewać z drugim rodzicem, to nie kocha dzieci. Ale też trudno w sposób zdecydowany i pewny zaprzeczyć takiej hipotezie… A już z całą pewnością można stwierdzić, że rodzic, który kocha dziecko, nie wykorzystuje go jako argumentu w sporach z byłym partnerem. Oraz to, że osoba, która nigdy nie spiera się z partnerem, po prostu nie traktuje go poważnie…
loading...