Zdemaskowano zamachowca. Udaremniono zamach. W naszym kraju to okazja do ogromnego zamieszania. Każdy obwinia każdego, wszyscy czują się ofiarami mimo, że ostatecznie nic się nie wydarzyło. W zalewie wiadomości, komentarzy, analiz i opinii każdy znajdzie coś dla siebie. Wszyscy wszystkich za wszystko obwiniają, wszyscy się usprawiedliwiają. Ale to wydarzenie kryje za sobą również aspekty i dramaty osobiste.
Ten człowiek żył w jakimś środowisku, miał rodzinę, znajomych, studentów i współpracowników. Media próbują dotrzeć do nich, spieniężyć ich przeżycia. W tym natłoku pojawiła się również informacja o udziale żony zatrzymanego w udaremnieniu zbrodniczych planów. Podobno miała poinformować służby specjalne o zainteresowaniu męża materiałami wybuchowymi, bronią biologiczną i możliwymi skutkami społecznymi ich zastosowania. Jednocześnie nie podano żadnych informacji o tym, żeby ten piroman i jego żona przeżywali jakieś trudności, żeby ich rodzina się rozpadała.
Takie doniesienia komentowali psychologowie, socjologowie i etycy twierdząc, że możliwe jest, aby z miłości próbować powstrzymać od popełnienia zbrodni. Porównywali lojalność rodzinną z umiłowaniem porządku społecznego, analizowali dylematy, jakie musiały towarzyszyć takiej decyzji żony.
A ja się tak zastanawiam… Są osoby, które potrafią dla dobra powszechnego poświęcić lojalność wobec najbliższych. Ale są i tacy, którzy potrafią poświęcić dobro swoich dzieci dla własnej satysfakcji. I włożyć dużo wysiłku, aby tę wymianę dzieci na satysfakcję rozwijać i rozwijać. No bo czym jest alienacja rodzicielska?
Rodzic sprawujący główną opiekę nad dzieckiem zachęca różnymi niegodnymi sposobami swoje dziecko, aby samo się osierociło. Żeby odrzuciło jednego z rodziców. To tak, jakby namawiać dziecko do samookaleczenia po to, żeby zadowolić swoje zamiłowanie do widoku krwi. Oczywiście, nie może być wątpliwości, że rodzic, który w ten sposób postępuje sam jest ciężko chory. Jednak w tej sytuacji jest on nieważny wobec prawdziwej krzywdy dziecka. A troską wszystkich wokół powinno być uchronienie dziecka przed zostaniem półsierotą (a w istocie sierotą całkowitą, bo czy rodzic krzywdzący dziecko dla własnej satysfakcji spełnia rolę rodzica?).
Dlaczego tak rzadko budzi się w nas społeczna dojrzałość? Dlaczego tak chętnie wspieramy działania bliskich bez cienia refleksji? Dlaczego rodzice alienujący znajdują wsparcie ze strony swoich rodzin i przyjaciół? Może czas zacząć czerpać wzorce zachowań od osób, które w sposób heroiczny wykazały się troską o dobro wspólne? W końcu „wszystkie dzieci nasze są” i nikt nie powinien przymykać oczu na krzywdę dziecka!
Postuluję, jeżeli wiadomość o udziale żony w powstrzymaniu zamachowca okaże się prawdziwa, aby uznać tę panią za wzór obywatelskiej postawy. Tak, jak Pawlik Morozow stał się wzorem nadużyć i przykładem wykorzystania kłamstwa ze szkodą dla najbliższych ale i dla własnych korzyści.
loading...
2 Responses to Dla uczciwości, dla prawa, dla dziecka czy… dla siebie?