_KS_ od dwóch miesięcy nie chodził do przedszkola. Lekarze kazali przez jakiś czas unikać zarażenia po 4 chorobie leczonej antybiotykiem wciągu 3 miesięcy. Szczepionka, tran, unikanie ludzkich zbiorowisk… Dla nas to spory kłopot organizacyjny, dla niego ograniczenie możliwości. W końcu zaczął się dopytywać, kiedy pójdzie do przedszkola, mówić, że tęskni za kolegami i koleżankami, prosić, żeby może kogoś do niego zaprosić.
Zdarzyło się w ostatnich dniach, że ja musiałem być w konkretnym miejscu o konkretnej porze a _DK_ miała pilną pracę na konkretną godzinę. Nie dało się tego pogodzić z opieką nad dzieckiem. Nie było rady, trzeba było sprawdzić, co w przedszkolu. Na szczęście dowiedzieliśmy, że nie przychodzi żadne zakatarzone dziecko i można naszego syna na ten jeden dzień przywieźć. Powiedzieliśmy mu poprzedniego dnia, że pójdzie do przedszkola. Ucieszył się bardzo. Ale dosyć późno zasnął. Może z emocji, może bez związku. W każdym razie rano nie chciał się obudzić, a kiedy powiedziałem, że przecież jedzie do przedszkola, zaczęła się stara śpiewka (kiedyś standard) “ja nie chcę do pećkola!” i płacz.
W końcu udało się wstać, ubrać, przygotować prowiant (dzieci przynoszą ze sobą drugie śniadanie) i wyjść. Mama determinacją i życzliwa stanowczością pomogła. Ale kiedy wsiadaliśmy do samochodu, znowu protestował. Dojechaliśmy do przedszkola. Wysiedliśmy, przeszliśmy przez bramę i… usłyszałem “Tato, ja lubię być w pećkolu! O zobacz, tu jest plac zabaw, tu drabinki, tu huśtawka…” Weszliśmy do środka, rozebraliśmy się i rzucił mi się na szyję. Ciocia się przestraszyła, że będzie kłopot z odpępnieniem i dała sygnał, żebym wychodził. Ale _KS_ dziarsko się ze mną pożegnał, uściskał, ucałował, przytulił i pobiegł do kolegów. Była umowa, że gdyby się źle czuł, to Ciocia nas poinformuje i go zabierzemy. Nie było żadnego sygnału. Kiedy _DK_ przyjechała po niego na koniec dnia (przedszkolnego oczywiście) był ze swoim przyjacielem ostatni i nie chciał się ruszyć. Dużo wysiłku zajęło skłonienie go, żeby jednak wrócił do domu.
Nie ma w tej historii chyba niczego specjalnie zaskakującego. Każdy z nas – rodziców – zna takie sytuacje. Ale wtedy uświadomiłem sobie, jak łatwo jest stworzyć dowolną opowieść o tym, czego dziecko chce a czego nie chce. Równie prawdziwa byłaby opowieść o tym, jak _KS_ płakał, że nie chce iść do przedszkola jak i ta, że nie można go było z tego przedszkola zabrać.
Chyba wie to każdy rodzic. Ale… czy nie ma takich, którzy właśnie chętnie wykorzystują takie mechanizmy? Działają ewidentnie na szkodę dziecka, na przykład utrwalając w nim lęk lub wzbudzając niechęć do określonych osób, żeby uzyskać na przykład pożądaną opinię albo przychylny wyrok? Do skrajności należą sytuacje świadomych i celowych działań w tym kierunku (ja do dziś nie mogę zapomnieć o pewnej pani, która pokazywała dziecku filmy pornograficzne, żeby wiarygodniej opowiadało o tym, jak je ojciec molestował). Mógłbym z własnego doświadczenia podać wiele przykładów takiego stronniczego podejścia do tego, co chce lub czego nie chce dziecko. Ponad rok temu we wpisie Jak reagować na problemy? pisałem o różnych reakcjach na sytuację kryzysową. Nie chcę się powtarzać.
Teraz, kiedy słyszę, że tak musi być, bo dzieci tego chcą, to z całym szacunkiem dla moich dzieci, nie mam zaufania do osoby, która tak twierdzi. Zwłaszcza, że o ile mi wiadomo, naczelnym celem działań dorosłych w sprawach dotyczących dzieci ma być dobro dziecka a nie spełnianie jego chęci. Na koniec czasem okazuje się, że dziecko zapytane, czy tak chce, potwierdza. Ale kiedy zapytasz o powód, okazuje się że tej lekcji jeszcze się do końca nie wyuczyło. Widać, że próbuje sobie przypomnieć, jak to leciało, ale w końcu rezygnuje. Zdarza się, że się mu wymsknie „bo mama mówiła, że tak będzie dobrze”, czasem przytoczy argument, który jest zupełnie bez sensu albo używając wyrazów, których znaczenia nie rozumie, jakby recytowało wyuczony na pamięć wiersz. Każdy, kto dbałby o dziecko starałby się taką sytuację wyjaśnić. Tylko jak to zrobić w taki sposób, by nie dyskredytować matki w oczach dziecka?
Powiedz dziecko, czego chcesz. Tylko najpierw dobrze się naucz, czego ja chcę…
loading...
12 Responses to Powiedz dziecko, czego chcesz