Od wielu lat miałem poważne problemy ze starym dylematem – Serce czy Rozum (i nie jest to tekst sponsorowany). No bo przecież prawdziwy facet nie może odrzucić rozumu. To takie niemęskie. Z drugiej strony być tak całkiem nieczułym, twardym, bezwzględnym? No też jakoś głupio. Udało mi się chyba więcej zrozumieć dopiero, kiedy kilka lat temu usłyszałem w radiu wypowiedź znanego profesora – psychologa społecznego. Mówił o rozróżnieniu między emocjami a uczuciami…
O ile dobrze zapamiętałem, emocje to coś chwilowego, nieciągłego, tymczasowego, jak ból głowy, skaleczenie, wkurzenie, zadowolenie po zjedzeniu czekolady, czy satysfakcja z wygranej gry w szachy. Uczucia to połączenie woli i sfery „miękkiej”. Miłość, nienawiść, sympatia – to trwałe zjawiska, na które mamy wpływ. Na chwilowe odczucia niewielki.
Profesor powiedział, że jego badania wskazują, że w ostatnich latach obserwuje odrzucenie uczuć i kierowanie się emocjami. Że ono jest szczególnie zauważalne u dziewcząt w wieku gimnazjalnym i powoduje, że to dziewczęta stały się w tej grupie wiekowej bardziej agresywne. To działa tak, jak kopnięcie w kostkę kogoś, kto niechcący nadepnął mi na nogę w zatłoczonym autobusie. Jeżeli on zareaguje podobnie, to za chwilę cały autobus odda się walce wręcz. Uczucia – jak chociażby życzliwość dla otoczenia – pozwalają zachować rozsądek. Jeżeli udam, że nie zauważyłem, że mi ktoś nadepnął, albo powiem „nic nie szkodzi” nie oberwę po ryju. A może nawet poznam kogoś wyjątkowego? Ale to już temat dla jakiejś komedii romantycznej…
Czy warto mówić o uczuciach? Czy warto mówić o emocjach? Ostatnio, podkuszony wpisem Jerzego, powiedziałem znajomemu z którym byłem w sporze, że czasami najlepszym rozwiązaniem w sytuacji konfliktowej jest przytulenie się. Odpowiedział – „Możemy się tulić, chociaż jakoś… nie ciągnie mnie”. A następnie nastąpiła lista osób, które chętniej przytuli, niż mnie. To oczywiście jego wybór. Nie naciskałem W sumie to całe przytulanie jest jakieś takie… babskie?
Bez przytulenia konflikt się nie wyjaśnił, ale zaognił. Chciałem porozmawiać o odczuciach. Poszukać źródeł nieporozumienia. W efekcie zostałem oceniony i odrzucony. Otrzymałem też na pożegnanie w gratisie sporządzony przez znajomego mój „portret psychologiczny”.
To już nie pierwszy raz w moim życiu, kiedy odsłoniłem swoje miękkie części i zostałem w nie ugodzony. Czy powinienem się lepiej opancerzyć, nie otwierać, zamknąć w skorupie? Może jestem idealistą. Może świrem. Może jestem jakiś… dziwny? Dla mnie ważniejsze jest to, żeby kogoś nie urazić niż to, żeby nie zostać urażonym samemu. Oczywiście, to szczytne założenie i pewnie często nie wychodzi (spieszę donieść dla tych, których jednak faktycznie skrzywdziłem – z całą pewnością nie było to zamierzone ani zaplanowane). Ale jednak jest to zasada, którą staram się kierować.
Pewnie jeszcze nie raz w życiu oberwę. Nie lubię tego. Czy zmienię coś w moim zachowaniu i działaniu? Na pewno. Każde doświadczenie nas czegoś uczy. Czy zmienię zasady? Nie sądzę. Czy będę umiał lepiej realizować moje zasady w codziennym życiu? To właśnie codzienne życie pokaże…
loading...
8 Responses to Serce na dłoni…