System systemowi nierówny?

Od dzieciństwa mam kłopoty z kolanami. Najpierw zwichnięcie na nartach nastawione przez znachora. Później zbyt szybko rosłem i stawy nie nadążały. Kolano zaczęło mi się blokować. Kiedy miałem 16 lat miałem pierwszą operację – wycięto mi łękotkę. Na szczęście w znieczuleniu dolędźwiowym. Widziałem co się dzieje i mogłem zareagować, kiedy zabierali się do niewłaściwej nogi. Później dalsze kłopoty. Znowu się blokowało, znowu odmawiało posłuszeństwa.

Po kilkunastu latach trzeba było operować ponownie. Okazało się, że nie wszystko wycięli, coś się dalej popsuło… Lekarz sportowy kazał działać szybko. Przez jakiś czas było nieźle. Później znowu się pojawiły kłopoty. Przed trzecią operacją miałem interesujący incydent.

Wieczorem, kiedy oglądałem w telewizji jakiś film siedząc na kanapie, zablokowało mi się kolano. Kiedy przez dwie godziny nie udało mi się go odblokować, postanowiliśmy z _DK_, że trzeba jechać na ostry dyżur. Z kolanem zgiętym pod kątem 90 stopni nie było łatwo dojść do samochodu, a potem z niego wysiąść, ale jakoś się udało i na wózku zostałem wwieziony do szpitala. Kiedy się przesiadłem na leżankę w gabinecie lekarz powiedział, żebym wyprostował kolano, żeby mógł mnie zbadać. Kiedy wyjaśniłem, że jestem właśnie dlatego, że nie mogę wyprostować, zaczął próbować na siłę. Straszliwy ból i szybki protest z mojej strony. Wyjaśniłem, że zdarzyło mi się już kiedyś coś takiego i że sam wyprostowałem kolano po jakimś zastrzyku znieczulającym. Lekarz nie dał się przekonać z początku i nadal próbował działać siłą. Po pewnym czasie jednak uległ i dał mi jakiś zastrzyk. Chyba jednak nie zadziałało. Udało mu się co prawda znacząco wyprostować, ale z piętą zwisającą poza stół i nadal czułem, że kolano jest zablokowane.

Zdecydowałem – widać ten lekarz mi nie pomoże. Trzeba się na wszystko zgadzać, nie protestować, wydostać się od niego i rano pójść do przychodni prywatnej, gdzie miałem wykupioną przez firmę opiekę medyczną. Lekarz uznał, że trzeba mi usztywnić nogę. Kazał mi założyć gipsowe łupki. Uznałem, że nie będę protestował. Łupki łatwo odczepić i specjalnie nie zaszkodzą. Lepiej się stamtąd szybko wydostać, niż wdawać w dyskusje i spory.

Pan w gipsowni miał inne zdanie, niż lekarz. Panie, co tam łupki, to nic nie da. Założymy panu porządny gips! Nie protestowałem. Kiedy zagipsowali mi nogę od kostki do biodra z zablokowanym kolanem i sporym bólem, stwierdziłem, że trzeba szybko wracać do domu. Usiadłem zatem sam za kierownicą – miałem prawie wyprostowaną nogę i jeszcze świeży gips – mogłem jakoś prowadzić, a _DK_ jeździ ostrożnie. Ja musiałem się pozbyć tego gipsu jak najszybciej.

Nożycami do gałęzi zdjęliśmy gips. Rano pojechałem do prywatnego lekarza. Skierował mnie na kolejną operację. W międzyczasie, kiedy stałem w kolejce żeby zapłacić za kule, kolano samo mi się odblokowało. W efekcie operacja musiała poczekać kilka miesięcy. Ale to już nie na temat.

A co jest na temat? Może to, że w przypadku lekarza mamy wybór. Co więcej, system opieki zdrowotnej jest stale reformowany i są szanse, że z czasem przyniesie to efekty.  Kiedy idziemy do sądu rodzinnego, kiedy jesteśmy skierowani do RODK’a, kiedy odwiedza nas bez uprzedzenia kurator – nie mamy wyboru. Ale system działa tak samo. I nie widać, żeby ktoś chciał coś zmienić. Mnóstwo drobnych niedociągnięć, chęć szybkiego załatwienia sprawy, czasem nawet chęć pomocy – tyle że ze złamaniem procedur i zasad, co w ostatecznym rozrachunku szkodzi – to wszystko powoduje, że sprawy czasem proste, czasem całkiem oczywiste, czasem mniej, zamiast zostać zamknięte, są jedynie załatwione. Schodzą z wokandy. Ale problemy – zamiast zostać rozwiązane, się potęgują…

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu, o życiu, prawo i praktyka, psycholodzy, psychiatrzy, badania, decyzje w ważnych sprawach dzieci. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz