Gdy kobieta robi sobie dobrze, na ogół nic dobrego z tego nie wynika.
My kobiety… chcemy robić kariery, być samodzielne, samowystarczalne, niezależne. Z jakim efektem? Albo nas szklany sufit w głowę uwiera i następuje salwa skarg, że wyżej się nie da, że walczyć trzeba, że zarobki marne, że obowiązków za dużo, że wymagania niebotyczne. Jak to tak może być?! Albo kobieta niemal ducha wyzionie, bo praca, dom, dzieci, sprzątanie, zakupy, mąż próżniak, na dodatek kaleka, dwie lewe ręce do wszystkiego. Domagamy się równouprawnienia. Chwilę potem podnosimy krzyk, że faceci to świnie, w drzwiach nie przepuszczają. Nie ciągną na piękne oczy ponad szklany sufit. Marudzimy, że męskie szowinistyczne świnie gapią się tylko na biusty i tyłki, ale wszak nikt nas na siłę w dekolty po pas i mini nie wciska, nikt nam cycków na chama nie wpycha w pushupy.
Kobieta sama sobie robi dobrze. Potem sama sobie marudzi. Trudno, jej rzecz. Gorzej, gdy takie bezmyślne praktyki rzutują na najbliższe otoczenie.
Oto kobieta – wspaniała, silna, uparta w dążeniu do celu, niezłomna – rodzi dziecko. Tatuś dziecka dumny jak paw krąży wokół Matki Polki, okiem łypie. Coś by może i pomógł, ale strach się odezwać, bo kobieta zmęczona, drażliwa, może splunąć jadem. W końcu tatuś-bohater przełamuje się i pyta swej dzielnej ukochanej czy aby nie potrzebuje pomocy przy dziecku. Matka Polka cała drętwieje. „Przecież ty nie umiesz!” – krzywi się. Tatuś jednak podejmuje próbę. Jakoś się nauczyć musi. Nic nie przychodzi samo. „Nie tak. Krzywo. Odwrotnie. Rękę mu urwiesz. Trzymaj, bo głowa odpadnie. Nie tak głęboko, tam jest mózg, durniu!” – słyszy raz po raz. Dochodzi więc do wniosku, że tata z niego żaden, że lepiej się nie zbliżać. Dziecko ujdzie z życiem, matka nie będzie zrzędzić, jego duma więcej nie ucierpi.
Niby wszyscy zadowoleni? Ależ skąd. „A wiesz, on w ogóle się dzieckiem nie zajmuje. W ogóle nie pomaga. Do kitu z niego ojciec. Mąż jeszcze gorszy. W myślach nie czyta. Do diabła z nim!” – skarży się przyjaciółce Matka Polka zawiedziona. Trzeba się gada pozbyć. Precz z nim. Z życia dziecka też go trzeba wykopać. Co za problem, skoro i tak się w ogóle nim nie zajmował? Nawet mu żal nie będzie.
Kobieta dzielna, znów pokazuje swą siłę. Bierze wychowanie dziecka wyłącznie na swoje barki. Wkrótce łkać zaczyna, że kasy brak, bo samej ciężko, że dziecko bez ojca wychowywane, że ona biedna z domu się ruszyć nie może, bo tylko dziecko i dziecko. A gdzie ojciec? Zrobił i ma gdzieś!
Kobiety jakie są, każdy widzi. Każda inna. Największe rewolucjonistki najmocniej po tyłku dostają. Tak to działa nie od dziś. Jednak ciśnie się na usta, że skoro natura dała nam zdolność mowy, tak zaawansowaną, że wiersze co drugi trzepie, to dlaczego – do cholery – używamy jej tylko do bezproduktywnego tworzenia hałasu, zamiast do porozumiewania się w stadzie? To już mrówki, które nawet nie szczekają, lepiej sobie z tym radzą.
loading...
15 Responses to Gdy kobieta robi sobie dobrze