Grunt to rodzinka!

Moja Babcia miała jubileusz. Przy tej okazji zjechała się rodzina z całej Polski. Nie wiem nawet ile było osób. Nie sposób byłoby policzyć. Babcia miała 9 rodzeństwa (było ich w sumie 10). Ma już 18 prawnucząt. Gdyby wszyscy przyjechali, to byłoby ich co najmniej 2-3 razy więcej. To wspaniałe spotkać niektórych krewnych po raz pierwszy, innych po kilkudziesięciu latach przerwy…

Moja szczególna obserwacja nie dotyczy całego grona, ale dwóch konkretnych osób. Jedna z sióstr Babci bardzo chciała poznać wszystkich. Po kolei pytała każdego kim jest. Kiedy doszła do jednej pani zapytała — A Pani jest żoną syna mojej siostry, czy tak? I usłyszała rzeczowe wyjaśnienie, niepodszyte jakimikolwiek emocjami — Tak, pierwszą żoną.

Po pierwsze była żona też świętowała jubileusz byłej teściowej. To coś, co wielu z nas trudno jest sobie wyobrazić. Ale kiedy zacząłem sięgać myślą wstecz i analizować wszystkie rozwiedzione pary z pokolenia moich rodziców – nie znalazłem żadnej, która żyłaby w widocznym dla otoczenia konflikcie. Wręcz przeciwnie – nawet całkiem niedługo po rozstaniu umieli urządzać wspólnie urodziny dzieciom, spotkać się przy okazji świąt czy uroczystości, życzliwie wymienić kilka uwag, a nawet z zaangażowaniem porozmawiać.

Czy to tylko w mojej rodzinie tak było? Czy może to kolejne pokolenie nie umie zachować klasy? A może po prostu próbka (i w starszym i w młodszym pokoleniu) jest niereprezentatywna? Nie wiem, ale tęsknię za normalnymi relacjami między rodzicami dzieci. Nie mówię o jakichś zażyłościach i serdecznościach, ale o tym, żeby można było spokojnie i bez emocji porozmawiać na temat ważnych spraw dzieci. To byłoby spełnienie moich marzeń na dzisiaj. Uda się, zanim dzieci będą dorosłe?

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii ogólne, o życiu, wychowanie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz