…ojcem mimo wszy…

Postanowiłem ostatnio zaktywizować się nieco na kolejnym serwisie społecznościowym, żeby wspomóc promocję naszego bloga, a co za tym idzie szerzej budować społeczną świadomość problemu nierównej pozycji rodziców. Oczywiście, żeby zaistnieć w jakiejś społeczności, trzeba udostępnić jakieś informacje o sobie i jeszcze znaleźć kogoś, kto będzie chciał je czytać czy oglądać. Jednym z pierwszych ruchów było zatem załadowanie naszego logo – połączonego W Stronę Ojca oraz no co ty Tato. Czyli tego, co widzicie na górze każdej strony na tych serwisach. Odnalazłem plik, załadowałem i… nie wierzę własnym oczom.

Nagle na górze mojego profilu pojawił się napis:

ojcem mimo wszy

Dosyć szybko zorientowałem się, że to po prostu środkowy fragment naszej winietki – obcięty do kwadratu przez jakiś automat. Ale to drobne zabawne wydarzenie sprowokowało mnie do pewnej refleksji… Co może być realną i faktyczną przyczyną niemożności bycia ojcem?

Wiem z dobrych źródeł, że różne plagi, które wydawały się już dawno wyplenione w cywilizowanych krajach, jak gruźlica czy właśnie wszy, w wysoko rozwiniętych krajach starej Europy niepostrzeżenie ponownie atakują. Przez brak świadomości zagrożenia społeczeństwa stały się zupełnie bezbronne. Za to bardzo szeroko się nagłaśnia różne zagrożenia w innych obszarach. Często wydumane a przynajmniej przesadnie wzmocnione. To, co kiedyś było naturalnym środowiskiem człowieka, wspomagającym wręcz jego rozwój, teraz jest zagrożeniem, które należy wyeliminować. Kiedyś uczeń, który się nie uczył, powtarzał klasę. Miało to działanie motywujące i uczyło odpowiedzialności. Dzisiaj wymyśla się różne zaświadczenia i zwolnienia, żeby wytłumaczyć, dlaczego dziecko skończyło szkołę, skoro nie umie pisać. Obniża się kryteria tak, by każdy mógł zdać, zaliczyć, zdobyć kwit. 30% na egzaminie maturalnym, promocja do następnej klasy z jedną jedynką… a z drugiej strony możliwość poprawiania każdej oceny z klasówki – może się uda bez przygotowania, to po co się uczyć przed klasówką? Zagrożeniem przestało być nieprzygotowanie do dalszej nauki czy do życia. Teraz zagrożeniem jest, że ktoś mógłby nie dostać matury…

A co to wszystko ma do ojców? Za niebezpiecznego dla dzieci uważa się ojca, który stawia na odpowiedzialność i samodzielność. Kiedy razem z dziećmi uczy się codziennych czynności – chociażby gotowania czy prania – jest zagrożeniem. A dobrym rodzicem jest ten, kto robi wiele szumu, żeby uwolnić dzieci od nadmiernych ciężarów. Nie liczy się miłość do dziecka, nie liczy się otwartość czy chęć do nauki. Ważniejsze się staje częste prowadzanie do lekarzy, pilnowanie stopni, sprawdzanie zeszytów, załatwianie zaświadczeń, wykłócanie się czy załatwianie w szkole… A przygotowanie dzieci do życia? Niech też się wykłócają i załatwiają, po co się uczyć!

Można być ojcem mimo wszy czy mimo gruźlicy. Ale nie można być ojcem, kiedy się chce nauczyć dzieci odpowiedzialności i samodzielności. To zbyt niebezpieczne…

GD Star Rating
loading...
...ojcem mimo wszy..., 4.3 out of 5 based on 3 ratings
Dobro dzieckaDość naszego milczenia!Opieka, czy nadopiekuńczość?
Ten wpis został opublikowany w kategorii mężczyźni i kobiety, dyskryminacja, system wartości, siła stereotypu, z przymrużeniem oka, być ojcem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 Responses to …ojcem mimo wszy…

Dodaj komentarz