To kto do diabła jest matką moich dzieci?

Blondynka ogląda swój test ciążowy. Dwie kreski. — O, tu piszą, że to oznacza dzidziusia — myśli. — To kto jest ojcem? — zastanawia się dalej. — Ale właściwie dlaczego to ja mam się tym martwić? Spoko, a skąd wiadomo, że to akurat ja jestem matką — konkluduje.

Zapewne niektórzy uśmiechną się czytając ten zabawny ciąg przemyśleń. Niektórzy mogą zadumać się nad jego irracjonalnością i nonsensem. Ale czy przyjdzie komuś do głowy, że życie dopisze do tego całkiem racjonalną i dramatyczną pointę?

Otóż w niedalekiej Rosji pewni państwo podjęli działania rozwodowe. W rezultacie konfliktu około-rozwodowego pan postanowił wyjaśnić sobie kwestię ojcostwa swojej 12-letniej córki. Zwłaszcza, że powierzchowność córki stanowczo odbiegała od wzorca genetycznego prezentowanego przez oboje rodziców. Podejrzenia pana, że nie jest biologicznym ojcem swojej córki okazały się jak najbardziej zasadne. Jednak dalsza część ekspertyzy musiała małżonków wprawić w spore osłupienie. Albowiem całkowicie wykluczała ona z grona rodziców również panią. Badanie powtórzono i dało identyczny rezultat. Sytuacja stała się cokolwiek dziwna. Stare rosyjskie powiedzenie mówi „biez wodki nie rozbieriosz” i zapewne trochę się tego płynu polało, zanim ktoś wpadł na pomysł, aby rozwiązania tego fenomenu poszukać na porodówce miejscowego szpitala.

Oczywiście już widzę te pogardliwe wzruszenie ramionami. Co nas Rosja interesuje.
No to dodajmy, że całkiem niedawno podobny przypadek wydarzył się u Czeskich braci.
Ale to też nie jest argument. Oni nie mają pomnika Matki Polki, a i więź u tych naszych braci Słowian widać jakaś taka cieniutka i nie tego kalibru co u nas.

W takim razie nasza rodzima aferka za ulubionym organem prasowym pań feministek –
Zamienione bliźniaczki.

Dramat! Olbrzymi dramat. Rozwalenie tożsamości i kryzys więzi. I ludzie pozostawieni sami sobie. Dlaczego nie ma tam pomocy psychologicznej? Badania nt. więzi wymagają wielu dalszych obserwacji. A tu? Taka gratka dla badaczy. Niech ten dramat nie rozgrywa się na marne. Gdzie tłum psychologów chcących im pomóc i zbadać przy tej okazji, co się dzieje z więzią ludzką? Oj, no badania ryzykowne, bo wyniki mogłyby być np. źle przyjęte. Lepiej tłoczyć się przy żłobie z modną naklejką „gender” i grantami na takie badania, niż iść np. pod prąd i się narazić?

Wyjdę tu na bezdusznego okrutnika, ale nawet w obliczu takiej tragedii zadam teraz to pytanie. A gdzie, podziała się nadprzyrodzona, transcendentna więź matki z dzieckiem? Jak można było się nie zorientować?

Ta więź, której istnienie ma być powodem, dla którego ojciec jest tylko narzędziem do zapłodnienia. Narzędziem, którego sąd rodzinny skwapliwie się pozbędzie, gdy błogosławiona więzią właścicielka dziecka tak to sobie wykombinuje.

Wybaczcie ale w mojej ocenie wieź dziecka i matki karmiącej jest takim cudem natury, że dorabianie mu dodatkowo czegoś więcej, jest grubym nieporozumieniem. A już używanie tego w celu zdyskredytowania ojców w sądach rodzinnych to najgrubsze łajdactwo jakie można sobie wyobrazić. A wobec cudowności zjawiska rodzicielstwa rzekłbym, że to wręcz świętokradztwo.

Więź matki z dzieckiem wynikła z karmienia i opieki nad nim jest swego rodzaju magią. W początkowym okresie dziecko właściwie nie odróżnia swojej odrębności. Są z matką jednością. Nie ukrywam, drogie mamy, że bardzo Wam tego zazdroszczę. Ale to jak każda magia zmienia się i podlega ewolucji. I na pewno nie powinien to być powód dla którego ojcowie są tak wykluczani w naszych sądach, pożal się boże „rodzinnych”, jako opiekunowie w przypadku dzieci powyżej np. lat 5. W innych krajach już to zrozumiano, u nas dalej przesąd i sąd rodzinny trzymają się mocno za ręce.

Zamienione bliźniaczki

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu, miłość rodziców, być ojcem, relacje między rodzicami, być matką, mężczyźni i kobiety, psycholodzy, psychiatrzy, badania. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 Responses to To kto do diabła jest matką moich dzieci?

Dodaj komentarz