Rozmawiać?

Walczymy ze stereotypami

Jak mówić, żeby cię słuchali… w sądzie?, Dzwonię, gdyż nie mogę rozmawiać, Sądofon – telefon dla tych, którzy nie umieją rozmawiać…, Jak rozmawiać żeby… rozmawiać?, O rozmawianiu po raz kolejny, Jak mówić na temat?… To niektóre z moich tekstów o rozmawianiu. Mamy też cały cykl video wykładów o komunikacji – Maria Berlińska o komunikacji. Wielu innych autorów i komentatorów też pisało tutaj o rozmawianiu, komunikacji, porozumiewaniu się…

O rozmawianiu rozmawialiśmy w różnych kontekstach. Ale dzisiaj chcę powiedzieć, że rozmowa to przede wszystkim… słuchanie. Im więcej mówimy, tym mniej słyszymy. A im mniej słyszymy, tym mniej rozmawiamy. Bo skoncentrowani na nadawaniu nie zauważamy nawet, czy ktoś nas słyszy, słucha czy wreszcie, co najważniejsze, rozumie. I nie chcę nikogo pouczać. Ale… po ostatnich dyskusjach na naszym blogu mam wrażenie, że nie wszyscy są zainteresowani porozumieniem czy zrozumieniem czegokolwiek. Potok słów zmierzający chyba jedynie do zagłuszenia rozmówców, spieranie się o poboczne i nieistotne aspekty (typu kto pierwszy – jajko czy kura) zamiast rozważania tego, co naprawdę ważne, próby wykazania, że wie się najlepiej, zamiast wytłumaczenia, co tak naprawdę się wie…

To wszystko prowadzi nas na manowce. To bardzo smutne… Jakieś półtora roku temu napisałem wpis Spalmy w końcu te gorsety! Odnosiłem się do tego, jak powstawał ruch sufrażystek, co zresztą chyba nie wszyscy zrozumieli. Ale… gdyby wtedy (ponad 100 lat temu) panie i dziewczyny zajęły się dyskusją o tym, która pierwsza wpadła na pomysł, której pomysł był lepszy i czy przypadkiem jedna nie straciła więcej, bo miała droższy gorset – czy panie miałyby dzisiaj prawa obywatelskie?

Przykład sufrażystek, przykład Martina Luthera Kinga, Mahathmy Gandhiego i wielu innych bojowników o prawa człowieka pokazują, że wyłącznie współpraca i ukierunkowanie na cel dają pozytywne skutki. Walka o interesy, o rząd dusz, o przywództwo czy o rację prowadzi na manowce. I tak sobie myślę, że gdybyśmy wszyscy przyjęli jako podstawową zasadę primum non nocere, może mniej byśmy mówili, ale bylibyśmy znacznie bliżej celu.

Na marginesie chciałbym jeszcze przytoczyć przysłowie w wersji niemieckiej, bo nie umiem go dobrze przetłumaczyć na język polski. Klares gedacht, klares gesagt. Każdemu zdarzają się pomyłki, każdy czasem coś niechcący przekręci czy zdeformuje. Ale jeżeli w długim tekście nie ma żadnego poprawnie sformułowanego zdania, a ogólny sens jest mocno niejasny, to w pamięci pozostają jedynie przekazywane emocje. A kiedy te emocje są negatywne, rozmowa się kończy od razu. To może już lepiej nic nie mówić?

Żeby nie ograniczać się do krytykanctwa, przypomnę to, co już wielokrotnie pisałem i mówiłem. Nie wierzę w szybką zmianę w obszarze sprawiedliwości rodzinnej w Polsce, wierzę w pracę organiczną. Nie wierzę w prawo, wierzę w świadomość społeczną. Przecież funkcjonariusze tego systemu są częścią naszego społeczeństwa. Oni po prostu żyją tymi stereotypami, które podtrzymuje większość społeczeństwa. Musimy zrozumieć, że nadal ruch ojcowski jest mniejszością. Dopóki nie wytłumaczymy naszym rodzinom, sąsiadom, kolegom z pracy i przyjaciołom – o co zabiegamy i dlaczego, nie osiągniemy sukcesu w zauważalnej skali. Droga konfrontacji, stanowczych żądań i agresywnych ocen nie prowadzi nas w kierunku pozytywnych zmian. Mi zależy bardziej na pozytywnych zmianach, niż na tym, żeby uznano mój udział… A co Waszym zdaniem może nas przybliżyć do sytuacji, że dzieci nawet po rozwodzie będą miały oboje rodziców?

GD Star Rating
loading...
Rozmawiać?, 4.6 out of 5 based on 8 ratings
Walczymy ze stereotypamiRefleksje feministki po Kongresie
Ten wpis został opublikowany w kategorii system wartości, sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu, prawo i praktyka, mężczyźni i kobiety, organizacje i ruchy, prawa rodzicielskie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 Responses to Rozmawiać?

Dodaj komentarz