Mężczyźni nie chcą swoich dzieci, albo anegdota historyczna!

Alienacja rodzicielska

Obiecałem Szawłowi i oto ona.

Czasami spotykam się z lansowanym tu i tam poglądem, że historia jest jednym wielkim pasmem cierpienia i ucisku kobiety przez mężczyznę i niczym więcej. Według głosicieli tej tezy obecna sytuacja ojców w sądach rodzinnych w naszym kraju jest naturalną konsekwencją win przodków naszych. Teraz to mężczyzna znosić powinien pokornie niesprawiedliwość wszelaką cicho, pokornie i bez prób protestu, tudzież zmiany tego stanu rzeczy. Oto bowiem nadszedł wreszcie dzień zapłaty i wyrównania rachunków za krzywdy. To co nas spotyka, to według tego poglądu sprawiedliwy, ale gorzki rachunek za ojców naszych rozpasanie. Pochyl pokornie głowę i bez szemrania znoś swoją karę, też jesteś winien tych zbrodni wszelakich.

Z pewnym więc zdziwieniem przeczytałem taką oto historię, którą ku uciesze króla Fryderyka Wielkiego przesłał mu jego przyjaciel. A było to ok. roku 1770. Według tezy wspomnianej na początku, czas ucisku i męskiego bezhołowia. A żadne dzielne siły nie mogły się jeszcze temu wtedy przeciwstawić. Kobieta pozbawiona była ponoć praw wszelkich i zdana całkiem na łaskę obrzydliwego patriarchatu i mężczyzn. Skąd w takim razie wziął się w tamtych czasach ten przypadek tj. wrobienia w ojcostwo? W czasach powszechnej ciemnoty i wyzysku kobiet? To już zapewne temat na odrębną dygresję. Kto coś pewnego wie na ten temat niech da znać… rzetelne wyjaśnienie bardzo by się przydało.

Ale do rzeczy. Co wtedy ubawiło Fryderyka Wielkiego: „Jakaś prostytutka oskarżyła Porporino o to, że jest ojcem jej dziecka; sąd uznał, że dziecko jest jego, każąc płacić prostytutce 100 talarów i żywić niemowlę. Nie było mowy o odwołaniu się od wyroku.”

I tak oto okazuje się, że w dobie najciemniejszych rządów męskiego szowinizmu kobieta mogła w sądzie oskarżyć mężczyznę o to, że zrobił jej dzidziusia. I to kobieta wątpliwej konduity. Cel oskarżenia wybrany był wybornie i z rozmysłem. Cudzoziemiec, Włoch! (ech już wtedy mieli oni opinię Wink) do tego artysta. Nic dziwnego, że sąd z mety klepnął mu tego tatusia w papiery. Stawiam zakład, że i dziś u nas, z chęcią zrobiłby to samo. Niestety, („to se nevrati”) badania genetyczne zepsuły im tę piękną zabawę.

Dalej to jest jeszcze dziwniej i jeszcze bardziej z dzisiejszego punktu widzenia naszych sądów niedopuszczalnie! Skandal i horror po prostu : „Porporino natychmiast zapłacił 100 talarów i przyznał się do ojcostwa dziecka które zabrał i obecnie wychowuje się ono w jego domu; podziękował też sędziom za naprawienie straty, którą odniósł za sprawą weneckich chirurgów. Historia ta wzbudziła wesołość w całym mieście.”

Cóż biedak zjeździł całą Europę ale zabiegu kastracji nikt wtedy, a i dziś pewno też, nie potrafił odwrócić. Porporino bowiem był uznanym śpiewakiem a jak to wtedy z nimi było wiadomo. Kto nie wie, niech sobie obejrzy film “Farinelli” celem wyjaśnienia tej kwestii. Nadziei na zostanie ojcem więc zero. I proszę oto nagle jedno pociągnięcie sędziowskiego pióra i kastrat zostaje ojcem. No coś pięknego i naprawdę niedrogo.

Rechot historii brzmi mi tu ironicznie w uszach. Oto mamy 21 wiek i inny sąd. W myśl obecnie obowiązującej idei, sądy u nas kastrują i pozbawiają możliwości bycia pełnowartościowym ojcem jakieś 95% trafiających do nich ojców.

Bo przecież mężczyźni tak naprawdę nie chcą swoich dzieci. Tak głosi ta obowiązująca u nas doktryna! A doktryna przecież rzecz święta!

Biedny Porporino, dziś nie miał byś szans, aby wychować to dziecko, tak jak większość z nas. Bo teraz obowiązuje taka „linia orzecznictwa” podparta takim jw. dogmatem i basta. Gdybyście się pogubili moi drodzy to przypominam, że to się postęp nazywa! Wink

W trakcie jednej z bitew Fryderyk starał się powstrzymać łamiące się szeregi i zakrzyknął do cofających się ludzi: „Łajdacy, chcecie żyć wiecznie?”
W odpowiedzi usłyszał od zmęczonych długotrwałym zmaganiem z górującym liczbą przeciwnikiem ludzi bardzo prostą i szczerą odpowiedź: „Fryc, jak za osiem groszy to na dzisiaj już wystarczy.”

Patrząc na sytuację w naszym sądownictwie rodzinnym chciało by się do większości jego sędziów wzorem króla zakrzyknąć: „Łajdaki, chcecie wiecznie sądzić według tego, co wam nakazuje to popaprane orzecznictwo? Nie łaska spróbować chociaż ciut się wysilić?” Zapewne odpowiedź byłaby podobna. Ale czy lepsza płaca coś by zmieniła? Śmiem w to wątpić. Za dużo tam musztry, czyli trzymania się obowiązującej linii orzecznictwa, a serca do walki o zmianę tego stanu rzeczy wcale. Wychylisz się – to może stracisz pracę. Klepiesz, co każą – masz spokój, pensyjka może i nieduża ale wymagania żadne. Ech, tchórze nie wojacy.

Pozwolę sobie całość zakończyć kolejnym cytatem z Fryca. Dedykuję go, polecając łaskawej pamięci większości naszych sędziów w sądach rodzinnych. Nie ukrywam, że wzorem bohaterki modnego ostatnio kryminału „feministycznego” Lisbeth Salander chwilami miałbym wielką ochotę wytatuować im go na tyłku. Nie mogę oprzeć się bowiem wrażeniu, że w większości wypadków jest to część ciała najmocniej pracująca u nich w trakcie rozprawy. Dlatego też tatuaż na czole uważał bym tu za mocno niestosowny.

Oto co pisze król o sprawiedliwości: „Sady muszą wiedzieć, że najprostszy wieśniak, nawet żebrak, jest takim samym człowiekiem jak król. Wszyscy ludzie są równi wobec prawa, nieważne czy to szlachcic występuje przeciwko wieśniakowi, czy na odwrót. Sąd, wydający zły wyrok, jest gorszy i bardziej niebezpieczny od bandy złodziei: przed jednym można się obronić, ale żaden człowiek nie zdoła się skryć przed łajdakami, co pod płaszczykiem sprawiedliwości zaspokajają swoje nikczemne namiętności.”

I za te słowa Fryca pokochała oświecona część europy. I tu rozlega się ponownie tubalny i rubaszny rechot historii… okazało się bowiem, że król bronił niesłusznej sprawy. Ale jak pięknie i słusznie jej bronił. Chyba trudno znaleźć inny równie aktualny do dnia dzisiejszego pogląd.

PS. Wszystkich uczciwych ludzi, a tacy pewnie też się jednak jeszcze w naszym bezmiarze nieprawości czasem trafiają, przepraszam za krzywdzące uogólnienia. Liczę jednak, że znając realia wybaczą mi je.

GD Star Rating
loading...
Alienacja rodzicielskaI komu wierzyć?Kim jestem
Ten wpis został opublikowany w kategorii siła stereotypu, wspomnienia z sądu, być ojcem, prawnicy, prawo i praktyka, mężczyźni i kobiety, dyskryminacja, sądy, urzędy, instytucje. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

20 Responses to Mężczyźni nie chcą swoich dzieci, albo anegdota historyczna!

Dodaj komentarz