Rozwodogamia

Skończyły się czasy, kiedy większość małżeństw trwała do grobowej deski. Kiedy mąż padał trupem w polu nie skończywszy 40 lat, a żona jeszcze wcześniej – podczas dziesiątego porodu. Nic bardziej praktycznego. Łatwiej było deklarować miłość po grób, kiedy perspektywa nie była zbyt daleka. Poza tym zawsze można było wychędożyć jakąś Jagnę na pobliskim snopku siana. Skończyły się czasy, kiedy baba była chłopu zwyczajnie potrzebna, tak samo jak on jej. Wtedy też świat się kończył tam, gdzie był w stanie koń dojechać, nim padł.

Obecnie lekarz już nie jest ekstrawaganckim luksusem, apteki są pełne leków, kobiety nie rodzą nastu dzieci i niestety „do grobowej deski” to strasznie długo. Świat to jedna wielka globalna wioska, obfitująca w ideały kuszące i łatwe do zdobycia.

Co w związku z powyższym? Ludzie żyją dłużej i dłużej musieliby ze sobą wytrzymać. Ale nie muszą. Są bardziej niezależni. Na dodatek łatwiej znaleźć kogoś, kto zainteresuje, zafascynuje i – tak to bywa – niekoniecznie musi być stanu wolnego.

To i wiele jeszcze czynników przyczynia się do tego, że coraz więcej jest rozwodów. Czy z tym walczyć? Co kto woli. Można się z tym pogodzić i nie robić z tego wielkiej tragedii. Natomiast ludzie – na złość sobie samym – utrudniają i sobie i swoim byłym partnerom życie. Jeszcze zanim ktoś podejmie ten straszliwy trud rozwiedzenia się, może spotkać się z szantażem. Ona butnie grozi „Nie pozwolę ci się widywać z dziećmi.” a on jej „Grosza ode mnie na dzieci nie dostaniesz.” On trwa w nieszczęśliwym związku ze strachu, że straci kontakt z dzieckiem, bo któż to wie, jak intensywnie mamusia w życie wcieli groźby. Ona nie odważy się odejść ze strachu, że skaże dzieci na życie w biedzie, bo nie dość, że będzie się musiała nimi sama zajmować, to jeszcze sama je utrzymywać.

W imię czego to wszystko? W imię obłudy i podtrzymywania życia związku pod respiratorem? W imię trzymania kogoś przy sobie na siłę, za wszelką cenę? By ten ktoś był obok choćby tylko ze strachu? Tak, to czasem gwarantuje trwałość związku. Tylko, niestety, nigdy nie gwarantuje szczęścia.

Mamy pewną obyczajowość, kulturę osobistą, zasady zachowania, normy umowne, netykietę nawet. Wiemy, jak zachować się przy stole, w kościele, w markecie, w gościach. Niektórzy wiedzą, jak należy zachować się na wizycie u królowej angielskiej. Może przyjdzie taki czas, że wykształci się kultura rozstań. Wtedy nieszczęśliwi byli partnerzy z nieszczęśliwego rozpadniętego związku będą mogli szybciej otrząsnąć się i ruszyć w poszukiwaniu nowych szczęść, na dodatek nie zalatując szambem (nawiązując do ostatniego tekstu Olgierda). Może dojrzejemy, jako gatunek, do tego, że lepiej zerwać plaster szybko, by bolało krótko. Lepiej niż kleić, odklejać, kleić, szarpać, rozdrapywać…

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii rozstanie, mężczyźni i kobiety. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 Responses to Rozwodogamia

Dodaj komentarz