Z dziejów przesądu czyli hrabina tańczy, kobita niańczy

Ponieważ zagadnienie specjalnej więzi matki z dzieckiem jest, jak się okazuje, zagadnieniem budzącym niebywałe emocje, pozwolę sobie przytoczyć kilka faktów związanych z tym tematem.

Pomysł, że piastowanie dziecka jest zajęciem chlubnym i szlachetnym jest dosyć świeżej daty. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym żadna szanująca się hrabina nie kalała się tak prozaiczną czynnością jak karmienie i wychowywanie dziecka. Od karmienia miało się mamkę, która niejednokrotnie przejmowała potem rolę niani. Jak dziecko podrosło, pałeczkę przejmowała specjalistka od wychowania, układania i tresury tzw. Bona. Potem załatwiało się prywatnych nauczycieli. Na koniec dzieciak lądował na jakiejś pensji. Drogie pociechy zwykle miały z „panią matką” umawiane specjalne wizyty. Na których to matka sprawdzała, jakie dziatwa czyni postępy w dziedzinie wychowania i edukacji. Nic dziwnego, że historia i literatura pełne są informacji o tym, że powracający z nauk młodzian pierwsze swe kroki kierował do służbówki. Gdzie, jeśli układ był bardzo dobry, mieszkała jego dożywająca emerytury mamka. Wizyta u matki była bowiem umówiona na uroczysty wieczór i stanowiła część, przykrego często obowiązku.

Sytuacja taka była mocno niezdrowa dla wszystkich biorących w niej udział. Pół biedy, jeśli mamka mogła zatrzymać i odchować swoje dziecko. Jeśli nie, to zaczynał się horror i dramat. Oddawało się je na garnuszek, gdzie przy złym układzie szybko zostało zamorzone głodem albo trafiało wręcz do hurtowej fabrykantki aniołków. Wrr… straszno o tym myśleć. Ciekawy przyczynek do rozważań, gdzie podziały się złe kobiety. Los mamki też nie był wtedy ciekawy. Oddała swoje dziecko w obce ręce, a sama musiała zająć się obcym maleństwem. Jak w takich warunkach mogły powstawać więzi? A powstawały!
A dzieci które karmiła? Tu mamka, tam matka a wokoło cała masa obcych ludzi, którzy nimi się zajmują. Też niezbyt fajnie. Nic dziwnego, że błękitna krew miała potem w swoich szeregach cała masę ludzi zwichniętych i skrzywionych.

Myślę, że przy rozważaniach na temat więzi warto sobie zrobić taką małą dygresję historyczną. I trochę zastanowić się przy tej okazji nad nauką, jaką one ze sobą niosą w poruszanym temacie. Pytania takie są bardzo niechętnie widziane przez dzisiejsze rzeczniczki więzi z dzieckiem jako przyrodzonej, totalnej i kobiecej.

Jeśli już chodzi o dygresje i przesądy… to może poruszmy dajmy na to taką kwestię zapatrzenia – też fajny przesąd.

Królowa Francji powiła pewnego razu ciemnoskórą dziewczynkę. Akuszerka widząc, że sprawa jest poważna i grozi likwidacją wszelkich świadków, wstawiła zwyczajny w tych okolicznościach kit. O zapatrzeniu się królowej w usługującego jej ciemnoskórego pazia. Król jak to król, do tego facet, czyli podwójna świnia i krwiopijca, pokiwał ze zrozumieniem głową stwierdzając przy tym, że zaiste musiało to być bardzo „przenikliwe zapatrzenie”, skoro dało takie rezultaty. Aby nie powodować głupich komentarzy wśród poddanych sprawę załatwiono po cichu. Wezwano pałacowe KGB i sługę uduszono cichaczem. Dziewczynkę odesłano na wieś, gdzie miała dorastać. Podobno wyrosła na prawdziwą piękność, której twarz niebywale jasno wskazywała na to, kto jest jej matką. Podobno matka bardzo ją kochała. Było to nie do zniesienia dla króla. Po śmierci matki dziecko znikło. Są tacy co twierdzą, że człowiek w żelaznej masce niekoniecznie był mężczyzną. Kto wie . . .?

Bardzo bym prosił drogie panie pilnujące, aby nam pomnik mamy nie zaśniedział – wierzcie sobie w co chcecie, ale nie zmuszajcie mnie abym wierzył w więź transcendentną, zapatrzenie i bociany. Skoro Wam jest z tą wiarą lżej to niech tak będzie. Ale opieranie na niej orzecznictwa sądów rodzinnych w tym kraju to już grube nadużycie.

No znowu temat się rozrasta. Przyznam, że mam chęć ciągnąć te rozważania dalej ale… nie chcę zanudzać. Poza tym nie lubię dowcipów o blondynkach, a w dalszej części musiał bym się do jednego odwołać, co pewno poskutkowałoby oskarżeniem mnie o męski szowinizm. Dlatego kolejny raz zadam to pytanie: Jedziemy dalej? Czy starczy tego?

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii opieka nad dziećmi, historia, siła stereotypu, być matką, mężczyźni i kobiety, wychowanie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

28 Responses to Z dziejów przesądu czyli hrabina tańczy, kobita niańczy

Dodaj komentarz