Wyprawa na mamuty

PONIŻSZY TEKST JEST WYRAZEM OSOBISTYCH POGLĄDÓW AUTORA

Nie tak dawno moja wypowiedz o nierówności zarobków wywołała istną burzę opinii. Wykazywano, że jestem wsteczny w swoich poglądach, że nie mają one wiele wspólnego z rzeczywistością i są jedynie moim wymysłem.

Problem jednak zupełnie gdzie indziej. Chodzi o polityczną poprawność, do której większość ludzi stosuje się, bo pragnie akceptacji otoczenia. Negowanie pewnych społecznie utrwalonych norm nie jest mile widziane nawet, jeżeli są one całkowicie bezsensowne i przynoszą więcej szkody niż pożytku. Jedynie artystom pozwala się na większą swobodę intelektualną. Zostanę więc artystą Smile.

Zastanówmy się trochę swobodniej czy i co kształtuje życie ludzkie. Życiem człowieka jest także rodzina oraz jej rozpad. Izolowanie dziecka od drugiego rodzica, a jednocześnie powszechna akceptacja tego faktu są cechami naszej kultury, akceptowanej społecznie.

Działania człowieka nie możemy opisać matematycznym wzorem i przez to racjonalnie kształtować. Decyzje życiowe podejmowane są na podstawie przesłanek a nie materialnej prawdy. Zresztą materialna prawda także może być fałszowana, czego przykładem są chociażby wcale nie tak rzadkie oszustwa w nauce.

Mimo że chcemy podeprzeć nasze decyzje życiowe racjonalnymi przesłankami, tak naprawdę są one bardzo niepewne. Ponieważ od samego początku cywilizacji wiedziano o tym mechanizmie, to w miejsce wykładni zachowań społecznych weszła religia oraz przepisy wydawane przez rządzących.

Jest jeszcze jeden ważny element, który kształtuje nasze życie, a jest nim nasz atawizm. Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy zwierzętami Homo Sapiens Sapiens, czyli człowiek myślący. Należymy do królestwa zwierząt. Budowanie cywilizacji przez tysiące lat oddaliło nas od naszego pra pra przodka biegającego po sawannie, ale nadal jesteśmy kręgowcami oraz ssakami i nic tego nie zmieni.

Ignorowanie naszej biologii jest bezzasadne i a zastępowanie jej do końca cywilizacją jest raczej walką z wiatrakami. Wcześniej czy później przekonamy się, że wszystko spada na ziemię, co wykazał już Izaak Newton.

Wróćmy więc do naszych pra pra przodków odzianych w skóry. Panowie z rana wyruszali w większej grupie na mamuta – zabierali swoje dzidy i co tam mieli pod ręką i brali się za kopanie rowu. Kopali go wspólnie, ponieważ jeden człowiek to za mało na wykopanie tak wielkiego rowu. Potem szukali mamuta którego dałoby się zapędzić do dziury. Jeżeli go nie znaleźli, to wracali głodni do wioski. Jak się mamut znalazł, to wszyscy byli zadowoleni, a szef wioski dzielił na części mięso i skórę. Polowanie było niebezpiecznym zajęciem, bo można było z niego nie wrócić.

Panie w tym czasie były w permanentnej ciąży, dzieci często umierały zaraz po porodzie albo w niemowlęctwie, a sama ciąża i połóg mógł się zakończyć śmiercią matki. Jak matka umarła, to polujący na zwierza facet szukał kolejnej pani, i tak w kółko. Panie, w czasie kiedy Panowie kopali swoje dołki na mamuta, zajmowały się domem. Lekko nie było ponieważ nie było prądu ani maszyn a pracy całe mnóstwo, jednak panie wykonywały swoje prace samodzielnie, z rzadka wspomagając się nawzajem. Ponieważ nie było wtedy badań DNA to aby nie być wyrzuconą przez rozzłoszczonego pana z chatki, raczej trzymały się od innych panów z daleka w swoim dobrze pojętym interesie.

Ludzie łączyli się w pary racjonalnie – wiedzieli co to uczucia, ale generalnie wygrywała biologia. Im wyżej postawiony w grupie samiec, tym więcej pań chętnych do połączenia się z nim. Im silniejszy pan, tym więcej mięsa z mamuta, jeżeli ma dużo lat, to znaczy że doświadczony, wie co i jak, jak wdowiec to nie jest źle, bo zna życie i posiada też jakiś dorobek. Panowie natomiast patrzyli, czy panna umie zrobić przyodzienie z mamuciej skóry, czy ma szansę urodzić zdrowe dzieci, czy umie gotować strawę i postawić chatkę z patyków. Biologiczne determinanty brały górę nad uczuciami.

Dzieci rodziło się dużo, dużo też umierało. Kiedy dziecko się urodziło, to było pod opieką matki do mniej więcej 7 roku życia. Chłopiec, kiedy podrósł, wyruszał z ojcem na mamuty a dziewczynka uczyła się prac gospodarskich. Kiedy córka i syn osiągnęli w pełni biologiczną możliwość rozrodczą szukali sobie partnera życiowego. W wieku 15-17 lat, opuszczali chatkę mamy i taty i zaczynali się martwić o to, jak zasłużyć na swój kawałek mamuta. Gdyby nie współpracowali, to szybko by poumierali z głodu, bo mama z tatą nie widzieli możliwości powrotu do starej chatki. Sami się za to pojawiali w wieku starczym, to jest około 30 lat, na emeryturę u swojego syna, z rzadka dożywając lat 40.

Rozwodów nie było, a co za tym idzie utrudniania kontaktów. Bano się wręcz aby nie przyszło komuś negować ojcostwo, ponieważ podejrzenie o niewierność okazywało się zgubne dla kobiety. Wyrzucenie z wioski i śmierć z głodu wraz z dzieckiem. Za wierność za to była pewność strawy oraz ciepła i święty spokój.

Tak mniej więcej człowiek pierwotny żył sobie przez tysiąclecia. Zmiany cywilizacyjne nie wiele wpływały na łączenie się w pary oraz decyzje matrymonialne. Wiek XX i XXI przewrócił nam natomiast to, co ludzkość wypracowała przez tysiąclecia, jako całkowicie nieprzydatne i niepotrzebne, uznając zasady jakimi się kierowaliśmy za bez sensowne i mające cechy dyskryminacji. Coraz mniej umiemy rzeczy praktycznych, przydatnych w życiu rodzinnym, coraz bardziej żyjemy w świecie mało realnym.

Coraz mniej panien na wydaniu umie gotować, uprasować koszulę czy porozmawiać z mężem po pracy. Coraz mniej młodych mężczyzn wie, czym się różni silnik wysokoprężny od benzynowego, umie wymienić kran czy pomalować mieszkanie. Coraz więcej kobiet spodziewa się, że ich mąż będzie przynosił coraz większego mamuta do domu, nie znajdując w tym domu kompletnie nic, ponieważ nie jest ani uprasowane ani ugotowane, a żarcie z mikrofali nie smakuje tak samo jak babci schabowe. Coraz więcej kobiet patrzy tylko, jak zrobić karierę poza domem, czyli wyjść na polowanie na mamuta, nie wiedząc jak działać w grupie. Oddajemy naszą przyszłość licząc na emeryturę, ale jednocześnie nie wierzymy jej, więc trzymamy nasze dzieci w domach na siłę. Mechanizmy, które sprawdzały się przez tysiąclecia, są zastępowane czymś, co je całkowicie ignoruje. W konsekwencji coraz więcej związków się rozpada, ponieważ nowe jeszcze nie nadeszło, a stare jeszcze nie umarło do końca.

Nie jestem optymistą co do przyszłości w wielu przypadkach, ponieważ tworzy ona pseudo kobiety, które nie chcą być kobietami i facetów, którzy ukształtowani przez kobiety, dominujące w wychowaniu dzieci, stają się kobietami. Nic dobrego z tego nie wyjdzie, a ja żałuję tylko, że spóźniłem się na polowanie na mamuty.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii historia, siła stereotypu, rozstanie, o życiu, być ojcem, relacje między rodzicami, być matką, mężczyźni i kobiety, wychowanie, opieka nad dziećmi. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

133 Responses to Wyprawa na mamuty

Dodaj komentarz