Czy to jest jakiś spisek?

Walczymy ze stereotypami

Nie wiem dlaczego, ale jestem ustawicznie badany przez doktorów duszy wszelakich. Co sprawa w prokuraturze to badanie. Chyba jestem już dobrze przebadany i za każdym razem wychodzi, że jestem zdrowy. W tych badaniach używane są standardowe pytania, a jedno z nich podoba mi się szczególnie. „Czy sądzi Pan, że jest jakiś spisek przeciw Panu?”. Odpowiadam zawsze to samo „Nie istnieje żaden spisek przeciw mojej osobie, jedynie położenie moich dzieci oraz moje wykorzystują osoby, które mogą mieć z tego korzyść materialną ponieważ z tego żyją”.

Nie pamiętam już nazwiska socjologa który twierdził, że maszyna urzędnicza sama sobie wystarcza i będzie się za wszelką cenę broniła przed zmianami twierdząc, że jest to zamach na jej funkcjonalność. Dlatego, też tak niebywale trudno jest wprowadzić zmiany w administracji rządowej. Nawet jak się na chwilę uda, to niebawem się odbuduje i to, o zgrozo, jeszcze większa. No ale wracajmy do sedna sprawy – naszych ojcowskich zmagań z machiną.

Mamy Panią która za wszelką cenę chce się rozwieść z Panem. Mają dzieci. Ona zarabia ciut mniej od niego. Do tego jest mieszkanie i samochód. Aby jakoś utrzymać się na powierzchni, aby przeżyć, Pani nie wybiera wcale jakiegoś kompromisowego rozwiązania ale gra o całą pulę.

Niezbędny jest adwokat. Adwokat nie jest zainteresowany aby sprawę załatwić szybko. Wie, że po rozwodzie, będzie podział majątku, później o widzenia z dziećmi. Aby sprawa nabrała rumieńców, dobrze jest ją przyprawić policyjnym sosem. Jak już wejdzie w to Policja, to i prokurator musi skrobnąć pisemko. Żeby się nie zmęczyć, powoła biegłego. Biegły napisze opinię i zgłosi się po wypłatę. Jak sprawa jest rozległa, to będzie potrzebny kolejny biegły. Ponieważ trzeba być nienormalnym, aby starać się w Polsce o wychowanie własnych dzieci, trzeba również wezwać lekarza i psychologa. Oni też skasują dolę.

Sąd musi się pochylić nad problemem. Ale nie może podjąć żadnej decyzji, nie mając wystarczającego doświadczenia życiowego.  Trzeba też chronić swój tyłek, więc przed podjęciem decyzji skieruje sprawę do RODK. Panie w RODK też mają swoje dzieci i kredyt do spłacenia, więc cieszą się nowym kartofelkiem, jaki można przy okazji wrzucić do swego garnka. Pojawią się też koleżanki i koledzy z chęcią pomagający, wspierający w ciężkich chwilach Panią. Przecież nie zawsze bezinteresownie.

A przecież każda Pani handlująca zieleniną na pierwszy rzut oka wie o co chodzi – Pani chce oddzielić dzieci od Pana i jeszcze dostać kasę.

Pani jest w depresji z powodu ciągłego chodzenia do sądu i prześladowań ze strony Pana. Trzeba się zatem udać do psychologa o tym pogadać. Psycholog też ma swoje wymagania i bez 100 PLN za godzinę nie ruszy głową. Zaraz do tego dojdzie jakaś organizacja pomocowa, która ze środków publicznych ma ratować biedną kobietę z opresji i depresji. Wspomóc w wychowaniu dzieci oraz otoczyć opieką kobietę z dziećmi. Oczywiście nie za darmo.

Dodajmy do tego sympatyczne Panie w magistracie, które muszą drukować co i rusz akty urodzenia dzieci oraz Panie w sekretariacie Sądu, które przerzucają akta jak górnicy na szychcie. I jeszcze portierzy, za każdym razem witający nas tak samo: „Co, k#$#$%, przez babę tak Cię ciągają…”.

Lista ludzi, którzy się żywią przy jednej sprawie jest bardzo długa. A wszystko to z jednego powodu – któregoś ranka Pani obudziła się z przekonaniem, że jak będzie miała dzieci, samochód, mieszkanie i utrzymanie, jej życie będzie lepsze i ciekawsze, niż gdyby nadal żyła razem z nim i z dziećmi, i musiała znosić wszelkie uciążliwości życia z drugą osobą.

1 stycznia 2011 roku w pewnym mieście wojewódzkim na wschodzie Rzeczpospolitej Sąd Rejonowy podzielił się na dwie części. Nastąpił szczęśliwy poród i teraz mamy tutaj dwa sądy – na zachodzie i na wschodzie. Za Cara wystarczył jeden Sąd na całą gubernię, II Rzeczpospolita nawet nie zmieniła budynku i dalej sądziła w tym samym miejscu. Rzeczpospolita Ludowa dała radę przez dziesięciolecia pomieścić się w tym samym budynku co sanacja. Ale przyszedł czas demokracji i wolności, więc się rozwijamy. Żeby to chociaż miało przełożenie na jakość i szybkość podejmowanych decyzji…

Na szczęście już od dawna są dwie prokuratury – na północy i na południu, więc wszystkie kierunki świata mamy obstawione. W prokuraturze ludzie też pracują pod ciągłą presją. Muszą wykonać plan spraw skierowanych do sądu i wyroków skazujących…

Czy istnieje jakiś spisek który chciałby doprowadzić do ruiny życie dzieci i Pana? Nie, nie ma żadnego spisku. Po prostu wielu ludzi musi uzasadnić swoje istnienie. A zaczęło się od tego, że pewna Pani wstała, napiła się kawy i… miała kiepski pomysł na życie.

GD Star Rating
loading...
Walczymy ze stereotypamiZbyt silny, żeby mieć jakieś prawa…Zaostrzenie walki klasowej
Ten wpis został opublikowany w kategorii opieka nad dziećmi, prawnicy, podzial majątku, być matką, alimenty, prawo i praktyka, decyzje w ważnych sprawach dzieci, mężczyźni i kobiety, historia, sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu, rozstanie, o życiu, być ojcem, relacje między rodzicami. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 Responses to Czy to jest jakiś spisek?

Dodaj komentarz