Podczas rozstań ważnym i powracającym tematem jest wina. Nie wiem, po co to komu, ale dla części osób z zaburzonym poczuciem wartości jest to ważne. Dostać papier, że to ten drugi/ ta druga są winni. Wg mnie skończoną naiwnością jest sądzić, że można wyjść z szamba i nie pachnieć brzydko, ale pochylmy się chwilę nad tym zagadnieniem.
Moje zdanie zapewne już Państwo znają. W związku są dwie strony, obie nad związkiem pracują bądź nie, dokonują zaniedbań i zaniechań, znajdują się we wzajemnej interakcji. Doskonale ujął to Józek w jednym z komentarzy – czy zdradzająca żona zdradzała „dla jaj” czy było to wołanie o pomoc albo krzyk rozpaczy? Nie wiemy, to kwestia jej sumienia i oceny swoich szans w związku.
Czy tyrający w oddaleniu ojciec dba o rodzinę czy zaniedbuje jej członków tym oddaleniem? Trudne to sprawy.
Oczywiście prawo rzecz ułatwia – zdrada to źle. Oddalenie źle. Tyranie na rodzinę – źle, ale i po rozwodzie można. Co ciekawe, pasożytowanie na robocie jednego członka rodziny też może być potraktowane jako wykorzystywanie finansowe i też być przesłanką winy. Innymi słowy – dużo zależy od tego, kto z danym wnioskiem wystąpi i jakiego ma papugę. Jest tyle sprzecznych ze sobą orzeczeń, że właściwie do każdej tezy można dopasować jakiś wyrok – np. niektórzy „cwani papugowie” lubią użyć bumagi Sądu Najwyższego Sądu Najwyższego SN z… 1969 r. – nie napiszę,w czym ona ma pomóc, żeby nie ułatwiać. Ciekawych zapraszam na maila olgierd@nocotytato.org.pl.
Czym skutkuje ta wina? Czy to tylko moralna satysfakcja? Wokół tego narosło też sporo nieporozumień.
Przytoczę Państwu garść wspomnień.
Nasz rozwód nastąpił w drugim podejściu (pierwsze papiery wycofałem rok wcześniej i podjęliśmy próbę powrotu), na wniosek BM. Miało być spokojnie, kulturalnie, bez orzekania o winie. Na rozprawę przyszła z adwokatem i zmieniła zdanie – chce winy, bo zdradzałem (prawda, nie była to żadna tajemnica naonczas, byłem już w związku z inną kobietą) i motywowała to poczuciem skrzywdzenia. Trochę skołowany (i sam, bez asysty prawnej) próbowałem uzyskać wyjaśnienia, czym to dokładnie skutkuje. Pani sędzia wyjaśniła, że właściwie niczym, ot taka konstrukcja prawna. Wiedziałem co nieco o alimentach, więc drążę temat. Pani sędzia: „To nie jest oczywiste, musi być wniosek, znaczące pogorszenie sytuacji, właściwie tylko możliwe, gdy dana osoba nie pracuje… itd. itp.” Że to właściwie tylko „moralne zadośćuczynienie” i takie tam bzdety. Dodając do tego poczucie winy, które miałem, podjąłem decyzję, że jeśli to ma przyspieszyć sprawę i dać jakąś tam satysfakcję skrzywdzonej i porzuconej przeze mnie osobie, to może lepiej zakończyć to w danej chwili. Decyzję złą – która zamiast sprawę zamknąć, otworzyła ją na nowo z nowymi możliwościami odwetu. Wniosek o alimenty na byłą dostałem w kilka miesięcy po owym blitz-rozwodzie. Wybroniłem się, na szczęście z tym adwokatem BM sukces jest niemal pewny.
Przestrzegam przed podobnymi „honorowymi” zachowaniami – nie wierzcie w zapewnienia drugiej strony. Tego typu żądaniu (o orzekaniu winy) towarzyszą zawsze niecne intencje. Jedyne, co się zyskuje, to możliwość uzyskania alimentów na siebie od byłego małżonka. Co bywa problematyczne w obronie i kosztowne. W razie niepowodzenia całe życie pracuje się na pasożyta – mit o przedawnieniu po 5 latach od rozwodu jest… mitem. Ten przepis stosuje się tylko przy braku winy. Nie musi też być niedostatku, jak twierdzą niektórzy. Ważne jest istotne pogorszenie w związku z rozwodem.
Dziś nie przyznaje się tych alimentów tak łatwo, co warto podkreślić. Zmieniła się sytuacja kobiet, które nie są uzależnione ekonomicznie od mężczyzn. Jednak przepisy ze starych dobrych czasów pozostały i niektórym osobom bez skrupułów (żeby nie powiedzieć inaczej – robienie pewnych rzeczy dla pieniędzy ma swoją nazwę) wydają się znakomitym narzędziem zemsty na byłym partnerze.
Na marginesie – w mojej opinii krzywdzi to również taką osobę – nie ma ona motywacji do oderwania się od przeszłości i rozpoczęcia nowego, być może lepszego, życia.
Niemniej pora na konkluzję. Jeśli czytają do osoby rozwodzące się: nie dajcie się wmanewrować w winę, prawnie jest to ważna sprawa z potencjalnie dotkliwymi konsekwencjami. Częstokroć gorszymi niż sam rozwód czy złe małżeństwo.
loading...
19 Responses to Winien i ma… przechlapane!