Realne marzenie czy mrzonka?

Zastanawiając się nad pytaniem Mateusza zadanym we wpisie o wodzie i młynie, zadałem sobie kilka kluczowych pytań. Czy już udało nam się naszą pisaniną i działaniami pozablogowymi cokolwiek osiągnąć? Co w ogóle osiągnąć chcemy? Czy mamy jasną spójną wizję celu? Czy cel mamy właściwie dobrany względem naszego potencjału i zasobów? Co możemy poprawić, aby zwiększyć naszą skuteczność?

W środowisku tzw. “ojców walczących” (brrrr….) jesteśmy już znani. Zdania na nasz temat są podzielone. Duża część uważa, że trzeba twardziej. Szacunek dla kobiet i uznanie prawa dziecka również do matki zjednuje nam chyba najwięcej przeciwników. Ale to nic, tak właśnie uważamy. Okopywanie się na stanowiskach i machanie szabelką nic nie dało przez kilkadziesiąt lat. Taką postawę uważam za wręcz szkodliwą.

Część nieuważnych obserwatorów wrzuca nas z kolei do nurtu oszołomskiego, czyli tych ułanów z szabelkami… Ich błąd, proponuję jednak czytać i słuchać nas uważnie.
Media na razie uważają nas za folklor, ale to dotyczy w ogóle tematyki, w której się poruszamy. Walka ze stereotypami jest trudna z definicji, więc nic nie szkodzi. Róbmy swoje!

Najsensowniejsza w mojej opinii część środowiska ojcowskiego dostrzega nas, deklaruje współpracę i coś nieśmiało z tego kiełkuje, spotykamy się, rozmawiamy, poznajemy. Problemem są ograniczone zasoby, przede wszystkim czasu i możliwości materialnych. Działamy społecznie, więc oba te obszary musimy wyrwać z własnych krwawic.

Główną bolączką jest jednak brak jasnego przejrzystego celu. Rozpraszamy energię, chcąc robić zbyt wiele kręcimy się w kółko. To moim zdaniem błąd.

Musimy wskazać jasny cel (taka na przykład “zmiana świadomości społecznej” jest pojęciem zbyt mętnym, ona nastąpi przy okazji – tak myślę), wybrać narzędzia dotarcia do niego, grupy docelowe i działać.

Ważna jest koncentracja na celu i priorytetyzacja, czyli realizowanie tych spraw, które nas do celu przybliżają, a odsunięcie bądź porzucenie tych, które tylko zabierają czas.
Zatem marzy mi się coś takiego:

CEL: opieka równoważna jako preferowany (zalecany i realizowany jako norma, a nie wyjątek) sposób opieki nad dzieckiem po rozstaniu rodziców; promocja mediacji obowiązkowych jako droga do poczynienia ustaleń “technicznych”. Czyli miernikiem skuteczności tych działań może być zmiana prawa – ustawa.
Perspektywa: 5 lat.
Metody:

  • opracowanie wyników badań na ten temat, zebranie raportów z doświadczeń krajów, w których taki model działa (m.in. USA, Australia, Nowa Zelandia, Włochy, Szwecja, Brazylia); na razie czytam to sam, tłumaczę, od czasu do czasu podrzucam coś na blogu i rozmawiam o tym z organizacjami ojcowskimi albo dziennikarzami. Nie tędy droga – to MUSI być praca zespołowa, analiza z ekspertami, a nie amatorka jak dotąd.
  • kontakt ze środowiskami psychologów i ustawodawców (parlament, komisja ds. rodziny, stowarzyszenia prawników), mediami zajmującymi się tematyką rodzinną, mediatorami itp.
  • współpraca z matkami (w tym samotnymi) – przecież im też chodzi o dobro dzieci.

Może jestem naiwny, ale ten cel wydaje mi się osiągalny. Narzędzia też są chyba dobrane dobrze. Sami temu nie podołamy, naszą rolą jest bycie inspirującym think-tankiem, a od czasu do czasu huknąć w społeczeństwo jakąś medialną akcją. Realizacja celu głównego wymaga mądrej współpracy z kilkoma innymi organizacjami i środowiskami. Zatem jednoczenie środowiska i rozmowa o strategicznym kierunku wydaje mi się potrzebą najpilniejszą.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii być ojcem, być matką, prawo i praktyka, mężczyźni i kobiety, ogólne, decyzje w ważnych sprawach dzieci, psycholodzy, psychiatrzy, badania, mediacje, opieka równoważna i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

27 Responses to Realne marzenie czy mrzonka?

Dodaj komentarz