Najwyższą formą zaufania jest kontrola

Alienacja rodzicielska

Ta stara maksyma Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwiliego powszechnie nazywanego Stalinem znajduje potwierdzenie w wielu codziennych sytuacjach. W rzeczywistości kontrola jest zaprzeczeniem zaufania. Jakże często jednak zastępuje ona zaufanie w relacjach, gdzie podstawą powinno być zaufanie? Kontrola może też wynaturzyć relacje między ludźmi.

Kiedy mam podejrzenie, że ktoś się włamuje do mojego domu dzwonię na policję. Kiedy ktoś na ulicy straci przytomność wzywam pogotowie ratunkowe. Nie wiem, kto przyjedzie, nie wiem, co zrobi. Ale mam zaufanie do instytucji. Rodzic to też instytucja, funkcja społeczna uregulowana przez prawo. Wiąże się z obowiązkami i prawami. Czy możemy bez poważnych dowodów podważać kompetencje instytucji?

Kiedy powierzam krewnego lekarzom pogotowia, nie kontroluję każdego ich ruchu. Kiedy wzywam na pomoc policję, nie sprawdzam, czy używa właściwych argumentów czy odpowiedniego uzbrojenia. Ale kiedy wysyłam dzieci do ich ojca… nie mogę mieć zaufania. Muszę kontrolować. Dzwonić co kilka godzin, sprawdzając, czy odrabiają lekcje, czy były na zajęciach, czy umyły zęby…

To tylko najbardziej podstawowy poziom kontroli. Kontrola sięga znacznie dalej. W mediacjach nie raz pojawiały się propozycje – dzieci mogą u Ciebie bywać częściej, ale pod warunkiem, że dzieci _DK_ nie będzie wtedy w domu. _DK_ nie może odbierać dzieci ze szkoły. Dzieci nie powinny się znajdować pod opieką kogokolwiek innego niż ojciec. Co innego w czasie, kiedy dzieci są formalnie pod opieką matki. Wtedy może się nimi zajmować sąsiadka, przyjaciółka matki, dziadkowie… ktokolwiek, kto akurat się napatoczy. Często są to zupełnie nieznane ich ojcu osoby. Nawet kiedy matka wyjeżdża na tydzień, to dzieci mogą się „pałętać” bez własnego miejsca… ważne, żeby nie trafiły do ojca. Również dzieci są odpowiednio ustawione. Nie raz słyszałem – „Tatuś, chciałbym żebyśmy coś zrobili, ale mama się nie zgodzi.”

Kilkadziesiąt lat temu słyszałem dowcip: czym się różni teść od teściowej? Teść przychodzi z wizytą, a teściowa z wizytacją… W tej skali kontrola, którą chce w moim przypadku sprawować _PM_ nad moim życiem i moim sposobem opieki nad dziećmi to co najmniej Najwyższa Izba Kontroli. Ciekawe, że również wnioski pokontrolne mają rangę jak raporty NIKu. Regularnie się dowiaduję w sądzie o tym, co rzekomo dzieje się w domu, gdzie mieszkam. Rzeczywistość nie jest tu żadnym ograniczeniem dla wyobraźni _PM_, która nie uważa za stosowne poinformować mnie, że wyszła za mąż albo uzgodnić ze mną, do jakiej szkoły pójdą dzieci, ale chciałaby kontrolować, z kimś się dzieci spotykają i co robią, kiedy są u mnie…

Czy rzeczywiście to matka ma wyłączne prawo decydowania co i w jaki sposób się dzieje z dziećmi? Czy urodziła je w wyniku partenogenezy? Czy kodeks rodzinny i opiekuńczy służy jedynie wykazywaniu, że jesteśmy w Europie? Dlaczego nie chcemy tam się rzeczywiście znaleźć? Przyjąć, że rozwiązania sprawdzone w świecie mogą się sprawdzić również u nas?

GD Star Rating
loading...
Najwyższą formą zaufania jest kontrola, 5.0 out of 5 based on 1 rating
Alienacja rodzicielskaZbrodnia i karaŚwiat to za mało
Ten wpis został opublikowany w kategorii o życiu, relacje między rodzicami, mężczyźni i kobiety, alienacja rodzicielska, zespół alienacji rodzicielskiej, PA i PAS, ogólne, opieka nad dziećmi, siła stereotypu, rozstanie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

16 Responses to Najwyższą formą zaufania jest kontrola

Dodaj komentarz