Wieść gminna niesie…

Alienacja rodzicielska

_PM_ i ja poznaliśmy się w dużym środowisku, w którym moi rodzice byli kimś ważnym. Kiedy rozpoczęła się sprawa rozwodowa, konieczne było wskazanie jakichś świadków, którzy mogliby świadczyć o tym, jak wyglądało nasze życie. Było to konieczne, bo _PM_ początkowo nie chciała się w ogóle zgodzić na rozwód, więc musiałem podjąć się udowadniania jej winy (później zgodziła się i odpuściliśmy sobie ten koszmar – analizę intymnego życia małżeńskiego w sądzie, w obecności osób trzecich – co zresztą znajomy prawnik uznał za mój największy błąd). W oczywisty sposób pomyślałem o mojej Mamie. Bardzo szybko wróciło to do mnie rykoszetem…

Mama dowiedziała się od swoich znajomych, czy właściwie nawet przyjaciół, że wystąpiła przeciwko prawdzie, rodzinie, sprawiedliwości (jak rozumiem tym wystąpieniem było moje zgłoszenie jej jako świadka, bo nic więcej się nie wydarzyło). Mniej więcej w tym samym czasie zauważyłem, że znajomi z dawnych lat zmienili swój stosunek do mnie. Albo nie zauważają, albo zachowują dużą rezerwę. Potem dowiedziałem się od mojego brata, że zamierzam zabrać _PM_ dzieci. Później moi rodzice, będąc na pielgrzymce w Ziemi Świętej dowiedzieli się od znajomej, tam mieszkającej, że chcę zabrać _PM_ dom. Kiedyś, w międzyczasie, na firmowym wyjeździe integracyjnym, usłyszałem od kolegi, że gdyby uwierzyć w to, co _PM_ mówi o mnie, to nie warto by mieć ze mną nic wspólnego. Jego żona chodziła na lekcje do _PM_. Nie wspomnę tutaj o gorzkich, choć całkowicie nieprawdziwych słowach, jakie słyszałem czasem od _PS_

W wojsku nazywa się to przygotowaniem artyleryjskim, w psychologii budowaniem grupy wsparcia, w makijażu podkładem…

Przez osiem lat praktycznie milczałem. Uznałem, że nie warto się wdawać w szemrane rozgrywki. Chciałem po prostu żyć. Ale w końcu sprawy zaszły za daleko. Stwierdziłem, że mam obowiązek przedstawić swój punkt widzenia. Zacząłem pisać blog… Starałem się pisać bez agresji, bez insynuacji, bez naginania, ale i bez wskazywania konkretnych osób, prezentując raczej problem (często nie tylko mój) niż „przewiny drugiej strony”. Reakcja jest natychmiastowa. Jak już pisałem, w sądzie zarzuca mi się pisanie kłamliwego bloga. Znajomi _PM_ piszą do mnie, żebym przestał kłamać i szerzyć nienawiść. Inni, że im smutno i że nie powinienem tego pisać… Pani pełnomocniczka _PM_ żali się w sądzie, że piszę o niej obraźliwie na forach internetowych.

Zapewne łatwiej jest po cichu znajomym opowiadać swoją prawdę, bez ryzyka konfrontacji, niż publicznie pisać to, co się myśli. Ale co ma więcej sensu? A czy nie lepiej byłoby spokojnie usiąść przy kawie i ciastku, i uzgodnić, co najlepiej przysłuży się dzieciom?

GD Star Rating
loading...
Alienacja rodzicielskaNiespodziankaJestem, pamiętam, czuwam…
Ten wpis został opublikowany w kategorii podzial majątku, historia, siła stereotypu, miłość rodziców, rozstanie, o życiu, relacje między rodzicami, alienacja rodzicielska, zespół alienacji rodzicielskiej, opieka nad dziećmi, PA i PAS. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Wieść gminna niesie…

Dodaj komentarz