Dziś będzie znów o prawie, a właściwie o grzebaniu w prawie. Choć mało powodów do radości daje nam działalność Temidy, to czasem zdarzają się przebłyski. Takim światełkiem w tunelu do niedawna była uchwała Sądu Najwyższego SN III CZP 139/10… Do niedawna, bo niestety światełko to zgasło. Posłowie znów próbowali udawać prawników i być mądrzejsi od wszystkich, w czym przyklasnął im dzielnie Senat RP, a Prezydent RP swoim podpisem przypieczętował intelektualną klęskę komisji nadzwyczajnej “Przyjazne Państwo”, podpisując skandaliczną nowelizację wiekowej ustawy z dnia 17 listopada 1964 Kodeks Postępowania Cywilnego. O co poszło? Generalnie o to, że składy sędziowskie różnych instancji miotały się w niemożności stwierdzenia, czy kontakty z dzieckiem, to jest świadczenie niepieniężne i wtedy znajdują zastosowanie przepisy dodane artykułu 1050 i 1051 k.p.c. (później „wzbogacone” o artykuły o tej samej numeracji z indeksem 1) , czy też jakoś inaczej te kontakty trzeba egzekwować, tzn.: w ramach tzw.: odebrania dziecka od osoby sprawującej pieczę (tu odsyłam do działu II k.p.c. oddział 5 artykuł 598 indeks 1 i dalsze).
Pomimo niezdecydowanej postawy, prezentowanej nawet w rozbieżnym orzecznictwie Sądu Najwyższego, zwyciężyła dość trzeźwa teza, że do wykonywania kontaktów z dziećmi stosować należy jednak wariant oparty na świadczeniu niepieniężnym z art. 1050 i dalszych, co jak logicznie można uargumentować dawało możliwość wypełnienia obowiązku kontaktu w innym terminie (zamiast ukarania grzywną lub alternatywnie wydania postanowienia, że albo kontakt jest realizowany, albo uczestnik postępowania, który świadczenia w postaci „udostępnienia” dziecka nie realizuje, płaci drugiemu rodzicowi ustaloną przez sąd określoną kwotę, za każdy dzień zwłoki. Ten ostatni przypadek wynikał z uzupełnień art 1050 i 1051 o art. 1050-1 i 1051-1). Kto choć raz próbował wywalczyć w sądzie „odebranie” własnego dziecka od osoby sprawującej nad nim pieczę w myśl przepisów art 598 na pewno docenił uproszczenie, jakie niosła uchwała SN wskazująca inną drogę.
Ale jak wiadomo stabilność nie jest mocną stroną polskiego porządku prawnego (k.p.c miał od początku swego istnienia ponad 180 nowelizacji z tego ponad 100 wprowadzono w ciągu ostatnich 10 lat). I tak oto nomen omen w Dniu Matki 26.05.2011 roku 285 głosów za 138 przeciw i 2 posłów* wstrzymujących się, udzieliło naszym dzieciom bolesnej lekcji ekonomii, że są warte tyle ile rodzić nie wykonujący kontaktów może zapłacić. Jeśli komuś śmierdzi to handlem żywym towarem, to porównanie jest jak najbardziej słuszne. Grafomania zawarta w dodanym tą haniebną nowelizacją oddziale 6 (tj.: art 598 ind 15 do 589 ind 21) jasno dały do zrozumienia, że nie liczy się kontakt, budowanie więzi, nie liczy się człowiek, dziecko, odcięty od niego rodzic, liczy się tylko to ile trzeba zapłacić.
Czego to dowodzi? Chyba tego, że władza ustawodawcza – czyli ci, których mniej lub bardziej wybieramy raz na 4 lata – nie za bardzo rozumie co czyni i przypomina to bardziej szaleńca, który młotkiem i śrubokrętem próbuje podkręcić mikroprocesor. I tak właśnie, za pomocą działań szaleńców, naszym dzieciom nie było dane skorzystać z chwili światłości wymiaru sprawiedliwości, bo oto wątpliwy geniusz polskiego parlamentaryzmu poczuł nieprzejednaną chęć błyśnięcia mrokiem.
A teraz morał, czyli po co to piszę. Otóż, tłumacząc z polskiego na nasze, jeżeli rodzic nie wykonuje postanowienia o kontaktach, to można mu zagrozić grzywną i po prostu sąd wyceni wasz brak kontaktu na określoną kwotę za każdy raz, który nie doszedł do skutku. W ten sposób np.: mama będzie płacić tacie pieniędzmi z jego alimentów dajmy na to 600 zł miesięcznie za to, że nie będzie widywać się 2 razy (300 zł za każdy raz) ze swoim dzieckiem (bo zwykle sąd nie widzi potrzeby częstszych kontaktów) i wszystko będzie w porządku, bo jak napisałem wyżej odbieranie dziecka przez kuratora, żeby kontakt doszedł do skutku, nie przystaje do rzeczywistości, w której kontakt ma miejsce w domu rodzica, który nie dopuszcza do kontaktów. I po raz kolejny udało się po prostu wycenić dobro dziecka i rolę drugiego rodzica. Jeśli więc piszecie właśnie wniosek o ukaranie kogoś grzywną, to wyceniacie, ile kosztuje pozbycie się was z życia waszych dzieci. I jeszcze drobny szczegół o którym nasz ustawodawca zapomniał. Otóż postanowienia o zabezpieczeniu kontaktów zostały pomięte w nowelizacji, zatem możliwy jest taki scenariusz: rodzic nie realizuje kontaktów, wniosek o ich ustalenie wędruje do sądu, sąd wydaje zabezpieczenie i zaczyna się żmudny procesu ustalania po co dziecku drugi rodzic i czy czasem nie zaszkodzi dziecku w tym celu wymyślamy biegłych czasem RODK. Sąd wydaje więc postanowienie o zabezpieczeniu, które nie jest wykonywane, bo nie grozi za to żadna sankcja po 6 lub 16 miesiącach włóczenia się po sądach dziecko nie chce już widziec drugiego rodzica. W ten sposób postępowanie staje się bezprzedmiotowe z powodu zaniku więzi, nie trzeba więc i rozstrzygać o kontaktach i jedyne co zostaje to obowiązek alimentacyjny…
*wyniki głosowania 93 posiedzenia Sejmu RP pochodzą z kroniki sejmowej Jak widać 35 posłów problem dzieci najwidoczniej nie interesuje.
loading...
10 Responses to Władza ogłupia, albo ile kosztuje pozbycie się ojca